piątek, 18 stycznia 2013

rozdział 9: ślub



*Vanessa*
Nie wtrącać się w ich sprawy. Czy on nie rozumie, że ich sprawy są moimi sprawami? Czułam się żałośnie. Ten dziwny ucisk w żołądku i łzy zbierające się w oczach. Nie będę płakać, ja nigdy nie płaczę. Łzy to oznaka słabości. Ja jestem silna. Tylko w jeden spokój mogła wrócić stara Vanessa. Moim celem stał się klub, oczywiście inny, bliżej domu. Może nie jest jakiś doskonały, ale mi wystarczy. Ochroniarz wpuścił mnie do środka, od razu poszłam do baru. Jakby mnie widział ojciec, dostał by zawału. Wiem, że się o mnie martwi. Zresztą babcia też się martwiła. Kiedy była już na granicy świata żywych i jak to mówią „Królestwa Niebieskiego” powiedziała, że zawsze będzie przy mnie. Mam się nie martwić, bo ona zawsze mi pomoże. Straciłam już nadzieję. Przecież dusza bez ciała nic nie może zrobić. Jest nie widzialna. Gdyby mnie teraz zobaczyła powiedziałaby :” dziecko, co się z tobą dzieje?”. Haha jestem już taka zatracona, że nie pojmuję już nic.
- Co podać?- popatrzyłam na chłopaka za barem. Uśmiechał się.
- Jacka Danielsa – podał szklankę, do której wlał trochę cieczy z butelki. – zostaw ją tu- poprosiłam chłopak mnie posłuchał. Piłam, piłam i piłam. – chcę jeszcze jedną- powiedziałam podając mu opróżnioną już butelką. Zaopatrzył mnie w drugą. Tym razem wzięłam ją i poszłam tańczyć. Wyginałam się, co jakiś czas upijając kolejnego łyka. Niestety wraz z upływem czasu, ubywała zawartość przyjaciela. Dobra starczy na dziś. Wyjęłam mój smart fon w celu sprawdzenia czasu. Na wyświetlaczu pojawiły się wielkie cyfry 02.02o ktoś o mnie myśli. Było też sporo nieodebranych wiadomości. Nadawcą był Louis. Coś mnie zakuło w sercu. Dziwne. Poszłam do baru i poprosiłam o kolejną butelkę. Zapłaciłam i wyszłam. Teraz chwiejnym krokiem ruszyłam do domu chłopaków. Droga zajęła mi jakieś 13 minut. Zapukałam. Drzwi otworzył mój przyjaciel. Patrzyliśmy na siebie.
- Nessie- powiedział jakby z ulgą. Wciągnął mnie do środka. – jesteś pijana
- Wiem o tym. Dzwoniłeś do mnie, czy coś się stało?- zachwiałam się, ale podtrzymał mnie.
- Martwiłem się. A jakby ci się coś stało?- popatrzyłam na niego. I te jego niebieskie patrzałki, to przez nie poczułam się winna. Do oczu napłynęły znowu łzy. Nienawidzę płakać, ale teraz nie miałam już nad tym kontroli. Rozpłakałam się jak dziecko, co prawda jestem nim. Niektórzy mówią „wieczny dzieciuch”. A mi to wisi. Nie przejmuję się, tym co mówią. Wiem swoje. Gram według własnych reguł i zasad.
- Przepraszam- powiedziałam, a słone strumyczki wody znalazły już ujście koło policzków.
*Louis*
Około 02.15 usłyszałem pukanie do drzwi. Chłopaki już dawno wrócili, a ja siedziałem na tym fotelu jak głupi. Poszedłem otworzyć. Uchyliłem brązowe drzwi i zobaczyłem ją. Nie czekając wciągnąłem do środka, miała cienką kurteczkę ze skóry. Brunetka była zalana. Ledwo trzymała się na nogach. Martwiłem się o nią cholernie. Kiedy zapytałem ją, co by zrobiła gdyby coś się stało. Rozpłakała się i wydusiła ciche :”przepraszam”. Było mi jej szkoda. Przytuliłem ją.
- Odwieźć cię?- wyszeptałem wtulony w jej brązowe włosy.
- A mogłabym zostać?- oderwała się od mojego torsu i popatrzyła w oczy.
- Pewnie, ale będziesz spała ze mną- jej kąciki ust lekko się uniosły.
- Mam nadzieje, że się wyśpimy- zaśmialiśmy się. Chwyciłem ją za rękę i zaprowadziłem do swojego pokoju. – dasz mi jakąś koszulkę?- zapytała stając przy drzwiach. Podszedłem do szafy i wyjąłem jakąś koszulkę. Podałem jej, a ona poszła do łazienki. Po niespełna 5 minutach, wyszła. Wyglądała ślicznie. Czarne majtki, przyduża bluzka, brązowe włosy, które swobodnie sięgały jej za piersi. Uśmiechała się.
- Chodź spać, jeszcze dzisiaj musimy iść na to wesele. – położyła się obok mnie na łóżku. Oparła głowę o moją klatę. – przepraszam, za to co mówiłem- podniosła się i popatrzyła na mnie.- obiecaj, że więcej się nie upijesz, zawsze mi się wygadasz na temat problemów rodzinnych
- Lou, ja… skąd wiesz o problemach?- była zdziwiona.
- Przyjaciele wiedzą takie rzeczy- uśmiechnęła się,
- Obiecuję. I dzięki za … za wszystko- pocałowała mnie w policzek i wróciła do wcześniejszej pozycji. – dobra noc Lou.- szepnęła prawie nie słyszalnie.
- Dobranoc Nessie – pocałowałem ją we włosy. Zasnęliśmy.
*Harry*
Rano obudziła nas Sara, z wrzaskiem:” wstawajcie, musimy już jechać! Za godzinę zaczyna się ślub!!”. Zerwałem się jak poparzony. Zresztą reszta chłopaków też. Wziąłem prysznic i ubrałem garnitur. Następnie ułożyłem włosy. Zszedłem na dół. W salonie siedzieli już Liam, Niall i Sara. Dziewczyna miała na sobie, zieloną sukienkę do kolan, na ramiączkach. Na górę zarzucona chusta tego samego koloru co buty na obcasie- czarne. Po 10 minutach dołączył Zayn. Czekaliśmy tylko na Lou.
- gdzie Louis?!- zapytała, a w jej głosie można było usłyszeć cień irytacji.
- Pewnie się jeszcze szykuje, pójdę zobaczyć- powiedziałem i stanąłem na pierwszym stopniu, schodów które prowadziły na pierwsze piętro naszego domu.
- Ja też pójdę- Sara bardzo szybko znalazła się obok mnie. Po chwili staliśmy przed drzwiami, na których była tabliczka :” Louis”. Zapukałem. Odpowiedziała mi głucha cisza. Nacisnąłem klamkę i pchnąłem drzwi do przodu. Dziewczyna wepchnęła się przede mną. Wszedłem za nią. Tommo sobie słodko spał, ale z tą całą Vanessą. Byłem w szoku, no bo przecież ma dziewczynę, a śpi z znajomą ze szkoły. Chociaż ostatnio nawet się zakumulowali. Spojrzałem w kierunku mojej towarzyszki. Była cała czerwona, ze złości.
- Może lepiej chodźmy- złapałem ją za nadgarstek.
- Nie- powiedziała stanowczo. Podeszła do śpiącego Louisa i obudziła go.
- Co jest?- powiedział zaspanym głosem. Dziewczyna, która leżała na jego klatce piersiowej, też otworzyła oczy.
- Dzień dobry- wstała z łóżka i poszła do łazienki. Skorzystałem z okazji i zacząłem wypytywać przyjaciela co się właściwie stało.
- Stary, co ty robisz?!- wrzasnąłem.- co z Elenor?!- prychnął pod nosem, ale dalej nie udzielił odpowiedzi. – Zamierzasz coś powiedzieć, czy będziesz tylko siedział?!
- Nie drzyj się- był bardzo spokojny- a dla twojej wiadomości, nie jestem już z El. Zerwała ze mną.
- Nic dziwnego, skoro śpisz z Vanessą.- powiedziałem pod nosem, jednak usłyszał.
- Przegiąłeś, wynocha z mojego pokoju!- krzyknął. Ja i blondynka spełniliśmy jego zachciankę. Zeszliśmy na dół.
- I co Lou się już ubrał?- spojrzałem na każdego po kolei.
- Nie. On i Vanessa jeszcze się nie wyszykowali- powiedziałem wściekły.
- Jasne, Louis spał z Vanessą. Good Joke Hazza- Zayn i reszta myśleli, że żartuję. Po chwili jednak sami przekonali się, na własne oczy. Po schodach, zszedł Tommo i brunetka. On ubrany w garnitur, ona w rurki z flagą USA , koszulkę tą, w której spała. W ręce torebka i jej koszulka z Supermana. Na nogach niebieskie conversy. Włosy jak zwykle rozpuszczone. Liam, Niall i Zayn mieli bezcenne miny.
- Dobra to ja będę lecieć. Widzimy się na miejscu?- zapytała z uśmiechem na ustach.
- Pewnie- również się uśmiechnął.
- A i dzięki- pocałowała go w policzek, ubrała swoją skórzaną kurtkę  i wyszła. Teraz wszyscy patrzeliśmy na pasiaka. Miał zaciesz nie wiadomo z czego.
- Co to było?!- wrzasnąłem. Nie codziennie zastaje się przyjaciela w łóżku z obcą dziewczyną. No może nie obcą znamy ją ze szkoły. No ale to nie zmienia tematu.
- Nessie. Harry to była Nessie- poszedł w kierunku drzwi. Zatrzymał się i patrzył na nas.- idziecie, czy nie?- ruszyliśmy w jego stronę. Wyszliśmy przed dom i wsiedliśmy do limuzyny, która czekała już od 15 minut. Sara jak zwykle jechała z nami. Kiedy kierowca ruszył, Liam zaczął drążyć temat.
- Wyjaśnisz nam to?  - popatrzył na Lou, tym swoim stanowczym wzrokiem.
- Nie wiem o czym mówisz- udawał głupka.
- Kurwa spałeś z nią! A co z Elenor?! Kochałeś ją.- nie wytrzymałem.
- Nie drzyj się. Mówiłem, że ze mną zerwała. – posmutniał.
- Nic dziwnego, skoro spałeś z Vani.- mruknął  Niall. Ten tylko przewrócił oczami.
- Zresztą ona nie lepsza, pewnie daje na prawo i lewo- naszą uwagę skupiliśmy na blondynce, która wypowiedziała to zdanie.
- Nie znasz jej, nie oceniaj! Po za tym, to nie jej wina.- dziwne, że tak jej broni. Po 20 minutach dojechaliśmy pod kościół. Wysiedliśmy i weszliśmy do budynku. Zajęliśmy miejsca w ławkach.
*Vanessa*
Obudziłam się, naprawdę się wyspałam. Mimo tego, że spałam zaledwie 5 godzin. Louis to dobry przyjaciel. Naprawdę go lubię. Ubrałam wczorajsze ciuchy, z wyjątkiem bluzki, tą miałam od Lou- uparł się, że jest za zimno i musiałam ją ubrać.  Louis poszedł się odświeżyć. Czekałam na niego- siedziałam na jego łóżku. Chłopak wyszedł ubrany w garnitur. Miał mały problem z krawatem.
- Nessie, pomożesz?? – popatrzyłam na niego. Był troche wyższy ode mnie. Podeszłam do niego.
- Wiesz, ale ja tylko raz w życiu wiązałam krawat- zaśmiał się.
- Poradzisz sobie, ja w ciebie wierzę- on jest taki zabawny. Mimo, że znamy się zaledwie tydzień, czuję jakbym go znała całe życie. Zawiązałam ten krawat. – dobra, chyba dobrze.- chłopak podszedł do lustra.
- Świetnie wyglądam- powiedział pewnie, uśmiechnęłam się pod nosem. Wrócił do mnie- dzięki- pocałował mnie w policzek. Zeszliśmy na dół. Pożegnaliśmy się i ruszyłam do domu. Droga zajęła mi jak zwykle 5 minut. Tato, Emi, chłopaki byli już gotowi.
- Vani, gdzieś ty była?- tato spojrzał na mnie.
- U Louisa – chłopaki zaczęli robić głupie miny i śmiać się pod nosem. – dobra ide ubrać tą sukienkę i jedziemy tak?- zapytałam stojąc już na pierwszym stopniu.
- Pośpiesz się i powiedz Heyley, żeby się pośpieszyła- uśmiechnęłam się. Jestem, mega szczęśliwa z tego, że  Emilly i Heyls z nami mieszkają, a niedługo będziemy rodziną. Weszłam do pokoju Heyls i poinformowałam ją o tym, że za chwilę jedziemy. Poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic. Owinięta w niebieski ręcznik, weszłam do mojego królestwa. Na łóżku leżały dwie sukienki. Biała i czarna. No cóż wybrałam sukienkę to tego buty . Zeszłam do salonu. Byli już wszyscy. Chłopaki patrzeli jakoś dziwnie. Ubrałam moją ukochaną kurtkę. Troche mnie to irytowało, no bo ciągle się gapią. Każdego by to wkurzyło.
- O co wam chodzi?- zapytałam stając obok Heyls, która miała na sobie fioletową sukienkę do kolan.
- Ty serio jesteś naszą siostrą? – zapytał Matt.
 - Bo Vani, nie chodzi w sukienkach- dodał blondyn.
- Wyglądasz ślicznie córuś- pocałował mnie w czoło. Wyszliśmy na podjazd czekała już na nas taksówka, właściwie to dwie. Ja jechałam z Heyley, Bartkiem i Mattem.  Droga minęła nam szybko, bo po niespełna 15 minutach, byliśmy pod kościołem. Wysiadłam, ale lekko się zachwiałam. Na szczęście nie witałam się z gruntem. Weszliśmy do budynku, który był nawet ładnie przystrojony. Usiadłam w ławce z tyłu. Obok mnie usiedli chłopcu. Tato, Emi i Heyls poszli bardziej do przodu. Rozpoczęła się uroczystość. Przysięga, obrączki, buzi, buzi = nudy. Ja z braćmi gadaliśmy akurat o meczu, który poleci w poniedziałek. Prawdę mówiąc, on jest ciekawszy niż ta szopka.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować- zaczęliśmy klaskać, ale słabo. Wysililiśmy się na ciche wrzaski :”łuu huuu nareszcie koniec”. Tak, jesteśmy wredni. Wyszliśmy z kościoła i pojechaliśmy na salę, w której miało odbyć się wesele. Była olbrzymia i bogato udekorowana. Oczywiście chłopaki muszą mieć wielkie wejścia, dlatego odczekaliśmy jakieś 10 minut i weszliśmy do środka. Wszyscy się na nas gapili. O to chodziło. Usieliśmy na wyznaczonych nam miejscach przy stole. Ja miałam siedzieć na krześle obok Stylesa. Lokaty był na swoim miejscu. Odsunęłam troszke stołek i rozgościłam się na nim. Chłopak popatrzył na mnie z pogardą, a potem odwrócił wzrok. Nie lubi mnie. Nie musi. Mi nie zależy. Mam dość przyjaciół. Mam Emmę, Heyls i Louisa. Więcej nie trzeba. A jakby tego było mało, naprzeciwko siedziała Sara. Uśmiechała się. Po jej prawej siedział Louis, a po lewej Zayn.
- Siemka, Nessie. – uśmiechnął się.
- Hej- moje kąciki ust, też powędrowały ku górze. Poczułam dźgnięcie w bok.  Odwróciłam głowę.
- Możemy pogadać w cztery oczy?- popatrzyłam na lokatego, jego twarz była bez wyrazu.
- Pewnie- wstałam od stołu i poszliśmy na taras. Był ładny. – no to mów- dalej był obojętny.
- Niszczysz mu życie, czemu to robisz?- był stanowczy.
- O czym ty mówisz?- nie rozumiem go.
- Mówię o Louisie i o tym, że przez ciebie Elenor go zostawiła.
- Czekaj, ale ja nie miałam…- przerwał mnie i zaczął mnie obrażać. Jak już mówiłam cenię szczerość, dlatego przyjęłam do wiadomości, że jestem idiotką, debilką, egoistką i wiele innych rzeczy.
- … zrozumiałaś?!
- Pewnie, nie jestem blondynką- rzuciłam w jego kierunku i poszłam się przejść.
*Harry*
Mam nadzieję, że zrozumiała. Poszła w kierunku, sali. Pochodziłem jeszcze chwilke i również wróciłem do środka. Zająłem moje miejsce. Pasiak tańczył z Sarą. Liam z Heyley. Reszta też dawała czadu na parkiecie. Zacząłem się zastanawiać, gdzie ta Vanessa. Nie było jej tu, a przecież tu szła. Do stolika przyszli chłopaki i dziewczyny. Jedliśmy właśnie obiad.
- Widziałeś Nessie?- podniosłem wzrok z nad zupy i popatrzyłem na niego. On sobie żartuje czy jak?
- Nie- powiedziałem na odczepnego.
- Ale z nią rozmawiałeś- martwi się o nią. Kurwa. To ja tu próbuje naprawić jego związek, odsuwając od niego brunetkę, a ten. Grrr… szkoda słów.
- I co z tego, że gadałem. Już nie gadam.
- Styles mów!!- wrzasnął. W tym momencie do stołu usiadła dziewczyna o brązowych włosach, ubrana na czarno.
- Smacznego- powiedziała i jak gdyby nigdy nic zaczęła jeść. Patrzyłem na nią ze zdziwieniem. Bo to troche dziwne, obrażam ją i wyzywam, a ona nic sobie z tego nie robi. Inne dziewczyny, na pewno by się rozkleiły. – dobra- powiedziała niepewnie- o co wam biega?
- Gdzie byłaś?- zapytał Tommo.
- Przejść się, nie wolno mi?
- Pewnie, że wolno. To o czym gadaliście?- popatrzyłem na nią.
- O twojej dziewczynie.- powiedziałem w stronę Lou. Chłopak miał pytający wyraz twarzy. – Elenor.
- Skończ ten cyrk! Mówiłem, że ze mną zerwała. Czemu nie odpuścisz?!- był oburzony. Brunetka spuściła głowę.
- Bo nie! Wiem, że ona cie kocha tak samo jak ty ją- spuścił głowę i wstał od stołu. Wyszedł. – zadowolona?! To wszystko twoja wina!- powiedziałem w stronę Vanessy.
- Ja pierdole, weź się ogarnij. Wiesz w ogóle czemu oni się rozstali?!- wszyscy na nią popatrzyliśmy.
- Bo ją zdradził z tobą- powiedziałem tym samym tonem co ona.
- Raczej ona jego. Powiedziała, że jest żałosny i znalazła kogoś lepszego. A ty palancie, cały czas go męczysz tym, żeby ją przeprosił- wstała od stołu i wyszła. Nie no nie wierzę, tak się pomylić. Ale czemu on nam nie powiedział? Pomoglibyśmy mu. Czemu powiedział tylko jej? Również wstałem od stołu i poszedłem ze nimi.
*Vanessa*
Idiota. Wkurzona poszłam za przyjacielem. Siedział pod drzewem. Głowę miał opartą o kolana. Podeszłam i usiadłam obok niego. Lekko trąciłam to łokciem. Popatrzył na mnie.
- Ej nie łam się, jeszcze znajdziesz miłość- uśmiechnął się.
- Dzięki, ale…
- Żadnych, ale ona na ciebie nie zasłużyła. – nasza rozmowa nabrała kolorów. Jednak przerwał nam ten oszołom w lokach. – a ty tu czego?
- Muszę, cie przeprosić. Zresztą Louisa też. – usiadł obok Lou. Dostałam SMS` a
„słoneczko, musimy się spotkać J”- a ten znowu czego chce. Odpisałam
„po co palancie? V”
„zobaczysz, w parku, koło fontanny  J”- kurwa, nienawidzę go. Wstałam i miałam zamiar odejść.
- A ty dokąd ?- popatrzyłam na nich.
- Ja… ja muszę coś załatwić.
- Nessie, ale przyjdź szybko bo chcę jeszcze z tobą zatańczyć- puścił mi oczko, a lokaty się zaśmiał. Poszłam w umówione miejsce. Czekał. Był z nim Logan. Dwa debile, czy może być coś lepszego? Zadajecie sobie pewnie pytania:” po co ta debilka, tam poszła?!”. Odpowiedź jest jedna i bardzo banalna CIEKAWOŚĆ. 
___________________________________
co się wydarzy dalej?? jak sądzicie?? jak wam się podoba?? czekam na waszą opinię w komentarzach, za które dziękuję, jak również za głosy w ankietach... :**

3 komentarze:

  1. Zapraszam na dalsze losy Liama i Mia http://emmmm9835.blogspot.com/2013/01/11jeden-krok-do-niej.html
    przepraszam za spam!

    OdpowiedzUsuń
  2. cześć :) na blogu http://hope-love-truth.blogspot.com pojawił się 1 rozdział, zachęcam do przeczytania.
    przepraszam za spam
    xx, - Jullie ♥

    znajdę wolną chwilę, to zacznę czytać xx, ;)

    OdpowiedzUsuń