*Vanessa*
Nie
wtrącać się w ich sprawy. Czy on nie rozumie, że ich sprawy są moimi sprawami?
Czułam się żałośnie. Ten dziwny ucisk w żołądku i łzy zbierające się w oczach.
Nie będę płakać, ja nigdy nie płaczę. Łzy to oznaka słabości. Ja jestem silna.
Tylko w jeden spokój mogła wrócić stara Vanessa. Moim celem stał się klub,
oczywiście inny, bliżej domu. Może nie jest jakiś doskonały, ale mi wystarczy.
Ochroniarz wpuścił mnie do środka, od razu poszłam do baru. Jakby mnie widział
ojciec, dostał by zawału. Wiem, że się o mnie martwi. Zresztą babcia też się
martwiła. Kiedy była już na granicy świata żywych i jak to mówią „Królestwa
Niebieskiego” powiedziała, że zawsze będzie przy mnie. Mam się nie martwić, bo
ona zawsze mi pomoże. Straciłam już nadzieję. Przecież dusza bez ciała nic nie
może zrobić. Jest nie widzialna. Gdyby mnie teraz zobaczyła powiedziałaby :”
dziecko, co się z tobą dzieje?”. Haha jestem już taka zatracona, że nie pojmuję
już nic.
- Co
podać?- popatrzyłam na chłopaka za barem. Uśmiechał się.
- Jacka
Danielsa – podał szklankę, do której wlał trochę cieczy z butelki. – zostaw ją
tu- poprosiłam chłopak mnie posłuchał. Piłam, piłam i piłam. – chcę jeszcze
jedną- powiedziałam podając mu opróżnioną już butelką. Zaopatrzył mnie w drugą.
Tym razem wzięłam ją i poszłam tańczyć. Wyginałam się, co jakiś czas upijając
kolejnego łyka. Niestety wraz z upływem czasu, ubywała zawartość przyjaciela.
Dobra starczy na dziś. Wyjęłam mój smart fon w celu sprawdzenia czasu. Na
wyświetlaczu pojawiły się wielkie cyfry 02.02o
ktoś o mnie myśli. Było też sporo nieodebranych wiadomości. Nadawcą był Louis.
Coś mnie zakuło w sercu. Dziwne. Poszłam do baru i poprosiłam o kolejną
butelkę. Zapłaciłam i wyszłam. Teraz chwiejnym krokiem ruszyłam do domu
chłopaków. Droga zajęła mi jakieś 13 minut. Zapukałam. Drzwi otworzył mój
przyjaciel. Patrzyliśmy na siebie.
- Nessie-
powiedział jakby z ulgą. Wciągnął mnie do środka. – jesteś pijana
- Wiem o
tym. Dzwoniłeś do mnie, czy coś się stało?- zachwiałam się, ale podtrzymał
mnie.
- Martwiłem się. A jakby ci się coś stało?- popatrzyłam na niego. I te jego
niebieskie patrzałki, to przez nie poczułam się winna. Do oczu napłynęły znowu
łzy. Nienawidzę płakać, ale teraz nie miałam już nad tym kontroli. Rozpłakałam
się jak dziecko, co prawda jestem nim. Niektórzy mówią „wieczny dzieciuch”. A
mi to wisi. Nie przejmuję się, tym co mówią. Wiem swoje. Gram według własnych reguł
i zasad.
- Przepraszam- powiedziałam, a słone strumyczki wody znalazły już ujście koło
policzków.
*Louis*
Około
02.15 usłyszałem pukanie do drzwi. Chłopaki już dawno wrócili, a ja siedziałem
na tym fotelu jak głupi. Poszedłem otworzyć. Uchyliłem brązowe drzwi i
zobaczyłem ją. Nie czekając wciągnąłem do środka, miała cienką kurteczkę ze
skóry. Brunetka była zalana. Ledwo trzymała się na nogach. Martwiłem się o nią
cholernie. Kiedy zapytałem ją, co by zrobiła gdyby coś się stało. Rozpłakała
się i wydusiła ciche :”przepraszam”. Było mi jej szkoda. Przytuliłem ją.
- Odwieźć
cię?- wyszeptałem wtulony w jej brązowe włosy.
- A
mogłabym zostać?- oderwała się od mojego torsu i popatrzyła w oczy.
- Pewnie,
ale będziesz spała ze mną- jej kąciki ust lekko się uniosły.
- Mam
nadzieje, że się wyśpimy- zaśmialiśmy się. Chwyciłem ją za rękę i zaprowadziłem
do swojego pokoju. – dasz mi jakąś koszulkę?- zapytała stając przy drzwiach.
Podszedłem do szafy i wyjąłem jakąś koszulkę. Podałem jej, a ona poszła do
łazienki. Po niespełna 5 minutach, wyszła. Wyglądała ślicznie. Czarne majtki,
przyduża bluzka, brązowe włosy, które swobodnie sięgały jej za piersi.
Uśmiechała się.
- Chodź
spać, jeszcze dzisiaj musimy iść na to wesele. – położyła się obok mnie na
łóżku. Oparła głowę o moją klatę. – przepraszam, za to co mówiłem- podniosła
się i popatrzyła na mnie.- obiecaj, że więcej się nie upijesz, zawsze mi się
wygadasz na temat problemów rodzinnych
- Lou, ja…
skąd wiesz o problemach?- była zdziwiona.
- Przyjaciele wiedzą takie rzeczy- uśmiechnęła się,
- Obiecuję. I dzięki za … za wszystko- pocałowała mnie w policzek i wróciła do
wcześniejszej pozycji. – dobra noc Lou.- szepnęła prawie nie słyszalnie.
- Dobranoc
Nessie – pocałowałem ją we włosy. Zasnęliśmy.
*Harry*
Rano obudziła
nas Sara, z wrzaskiem:” wstawajcie, musimy już jechać! Za godzinę zaczyna się
ślub!!”. Zerwałem się jak poparzony. Zresztą reszta chłopaków też. Wziąłem
prysznic i ubrałem garnitur. Następnie ułożyłem włosy. Zszedłem na dół. W
salonie siedzieli już Liam, Niall i Sara. Dziewczyna miała na sobie, zieloną
sukienkę do kolan, na ramiączkach. Na górę zarzucona chusta tego samego koloru
co buty na obcasie- czarne. Po 10 minutach dołączył Zayn. Czekaliśmy tylko na
Lou.
- gdzie
Louis?!- zapytała, a w jej głosie można było usłyszeć cień irytacji.
- Pewnie
się jeszcze szykuje, pójdę zobaczyć- powiedziałem i stanąłem na pierwszym
stopniu, schodów które prowadziły na pierwsze piętro naszego domu.
- Ja też
pójdę- Sara bardzo szybko znalazła się obok mnie. Po chwili staliśmy przed
drzwiami, na których była tabliczka :” Louis”. Zapukałem. Odpowiedziała mi
głucha cisza. Nacisnąłem klamkę i pchnąłem drzwi do przodu. Dziewczyna
wepchnęła się przede mną. Wszedłem za nią. Tommo sobie słodko spał, ale z tą
całą Vanessą. Byłem w szoku, no bo przecież ma dziewczynę, a śpi z znajomą ze
szkoły. Chociaż ostatnio nawet się zakumulowali. Spojrzałem w kierunku mojej
towarzyszki. Była cała czerwona, ze złości.
- Może
lepiej chodźmy- złapałem ją za nadgarstek.
- Nie-
powiedziała stanowczo. Podeszła do śpiącego Louisa i obudziła go.
- Co
jest?- powiedział zaspanym głosem. Dziewczyna, która leżała na jego klatce
piersiowej, też otworzyła oczy.
- Dzień
dobry- wstała z łóżka i poszła do łazienki. Skorzystałem z okazji i zacząłem
wypytywać przyjaciela co się właściwie stało.
- Stary,
co ty robisz?!- wrzasnąłem.- co z Elenor?!- prychnął pod nosem, ale dalej nie
udzielił odpowiedzi. – Zamierzasz coś powiedzieć, czy będziesz tylko siedział?!
- Nie
drzyj się- był bardzo spokojny- a dla twojej wiadomości, nie jestem już z El.
Zerwała ze mną.
- Nic
dziwnego, skoro śpisz z Vanessą.- powiedziałem pod nosem, jednak usłyszał.
- Przegiąłeś, wynocha z mojego pokoju!- krzyknął. Ja i blondynka spełniliśmy jego
zachciankę. Zeszliśmy na dół.
- I co Lou
się już ubrał?- spojrzałem na każdego po kolei.
- Nie. On
i Vanessa jeszcze się nie wyszykowali- powiedziałem wściekły.
- Jasne,
Louis spał z Vanessą. Good Joke Hazza- Zayn i reszta myśleli, że żartuję. Po
chwili jednak sami przekonali się, na własne oczy. Po schodach, zszedł Tommo i
brunetka. On ubrany w garnitur, ona w rurki z flagą USA , koszulkę tą, w której
spała. W ręce torebka i jej koszulka z Supermana. Na nogach niebieskie
conversy. Włosy jak zwykle rozpuszczone. Liam, Niall i Zayn mieli bezcenne
miny.
- Dobra to
ja będę lecieć. Widzimy się na miejscu?- zapytała z uśmiechem na ustach.
- Pewnie-
również się uśmiechnął.
- A i
dzięki- pocałowała go w policzek, ubrała swoją skórzaną kurtkę i wyszła. Teraz wszyscy patrzeliśmy na
pasiaka. Miał zaciesz nie wiadomo z czego.
- Co to
było?!- wrzasnąłem. Nie codziennie zastaje się przyjaciela w łóżku z obcą
dziewczyną. No może nie obcą znamy ją ze szkoły. No ale to nie zmienia tematu.
- Nessie.
Harry to była Nessie- poszedł w kierunku drzwi. Zatrzymał się i patrzył na
nas.- idziecie, czy nie?- ruszyliśmy w jego stronę. Wyszliśmy przed dom i
wsiedliśmy do limuzyny, która czekała już od 15 minut. Sara jak zwykle jechała
z nami. Kiedy kierowca ruszył, Liam zaczął drążyć temat.
- Wyjaśnisz nam to? - popatrzył na Lou,
tym swoim stanowczym wzrokiem.
- Nie wiem
o czym mówisz- udawał głupka.
- Kurwa
spałeś z nią! A co z Elenor?! Kochałeś ją.- nie wytrzymałem.
- Nie
drzyj się. Mówiłem, że ze mną zerwała. – posmutniał.
- Nic
dziwnego, skoro spałeś z Vani.- mruknął Niall. Ten tylko przewrócił oczami.
- Zresztą
ona nie lepsza, pewnie daje na prawo i lewo- naszą uwagę skupiliśmy na
blondynce, która wypowiedziała to zdanie.
- Nie
znasz jej, nie oceniaj! Po za tym, to nie jej wina.- dziwne, że tak jej broni.
Po 20 minutach dojechaliśmy pod kościół. Wysiedliśmy i weszliśmy do budynku.
Zajęliśmy miejsca w ławkach.
*Vanessa*
Obudziłam
się, naprawdę się wyspałam. Mimo tego, że spałam zaledwie 5 godzin. Louis to
dobry przyjaciel. Naprawdę go lubię. Ubrałam wczorajsze ciuchy, z wyjątkiem
bluzki, tą miałam od Lou- uparł się, że jest za zimno i musiałam ją ubrać. Louis poszedł się odświeżyć. Czekałam na
niego- siedziałam na jego łóżku. Chłopak wyszedł ubrany w garnitur. Miał mały
problem z krawatem.
- Nessie,
pomożesz?? – popatrzyłam na niego. Był troche wyższy ode mnie. Podeszłam do
niego.
- Wiesz,
ale ja tylko raz w życiu wiązałam krawat- zaśmiał się.
- Poradzisz sobie, ja w ciebie wierzę- on jest taki zabawny. Mimo, że znamy się
zaledwie tydzień, czuję jakbym go znała całe życie. Zawiązałam ten krawat. –
dobra, chyba dobrze.- chłopak podszedł do lustra.
- Świetnie
wyglądam- powiedział pewnie, uśmiechnęłam się pod nosem. Wrócił do mnie-
dzięki- pocałował mnie w policzek. Zeszliśmy na dół. Pożegnaliśmy się i
ruszyłam do domu. Droga zajęła mi jak zwykle 5 minut. Tato, Emi, chłopaki byli
już gotowi.
- Vani,
gdzieś ty była?- tato spojrzał na mnie.
- U Louisa
– chłopaki zaczęli robić głupie miny i śmiać się pod nosem. – dobra ide ubrać
tą sukienkę i jedziemy tak?- zapytałam stojąc już na pierwszym stopniu.
- Pośpiesz
się i powiedz Heyley, żeby się pośpieszyła- uśmiechnęłam się. Jestem, mega
szczęśliwa z tego, że Emilly i Heyls z
nami mieszkają, a niedługo będziemy rodziną. Weszłam do pokoju Heyls i
poinformowałam ją o tym, że za chwilę jedziemy. Poszłam do siebie. Wzięłam
szybki prysznic. Owinięta w niebieski ręcznik, weszłam do mojego królestwa. Na
łóżku leżały dwie sukienki. Biała i czarna. No cóż wybrałam sukienkę
to tego buty
. Zeszłam do salonu. Byli już wszyscy. Chłopaki patrzeli jakoś dziwnie. Ubrałam
moją ukochaną kurtkę. Troche mnie to irytowało, no bo ciągle się gapią. Każdego
by to wkurzyło.
- O co wam
chodzi?- zapytałam stając obok Heyls, która miała na sobie fioletową sukienkę
do kolan.
- Ty serio
jesteś naszą siostrą? – zapytał Matt.
- Bo Vani, nie chodzi w sukienkach- dodał
blondyn.
- Wyglądasz ślicznie córuś- pocałował mnie w czoło. Wyszliśmy na podjazd czekała
już na nas taksówka, właściwie to dwie. Ja jechałam z Heyley, Bartkiem i
Mattem. Droga minęła nam szybko, bo po
niespełna 15 minutach, byliśmy pod kościołem. Wysiadłam, ale lekko się
zachwiałam. Na szczęście nie witałam się z gruntem. Weszliśmy do budynku, który
był nawet ładnie przystrojony. Usiadłam w ławce z tyłu. Obok mnie usiedli
chłopcu. Tato, Emi i Heyls poszli bardziej do przodu. Rozpoczęła się
uroczystość. Przysięga, obrączki, buzi, buzi = nudy. Ja z braćmi gadaliśmy
akurat o meczu, który poleci w poniedziałek. Prawdę mówiąc, on jest ciekawszy
niż ta szopka.
- Ogłaszam
was mężem i żoną. Możecie się pocałować- zaczęliśmy klaskać, ale słabo.
Wysililiśmy się na ciche wrzaski :”łuu huuu nareszcie koniec”. Tak, jesteśmy
wredni. Wyszliśmy z kościoła i pojechaliśmy na salę, w której miało odbyć się
wesele. Była olbrzymia i bogato udekorowana. Oczywiście chłopaki muszą mieć
wielkie wejścia, dlatego odczekaliśmy jakieś 10 minut i weszliśmy do środka.
Wszyscy się na nas gapili. O to chodziło. Usieliśmy na wyznaczonych nam
miejscach przy stole. Ja miałam siedzieć na krześle obok Stylesa. Lokaty był na
swoim miejscu. Odsunęłam troszke stołek i rozgościłam się na nim. Chłopak
popatrzył na mnie z pogardą, a potem odwrócił wzrok. Nie lubi mnie. Nie musi.
Mi nie zależy. Mam dość przyjaciół. Mam Emmę, Heyls i Louisa. Więcej nie
trzeba. A jakby tego było mało, naprzeciwko siedziała Sara. Uśmiechała się. Po
jej prawej siedział Louis, a po lewej Zayn.
- Siemka,
Nessie. – uśmiechnął się.
- Hej- moje
kąciki ust, też powędrowały ku górze. Poczułam dźgnięcie w bok. Odwróciłam głowę.
- Możemy
pogadać w cztery oczy?- popatrzyłam na lokatego, jego twarz była bez wyrazu.
- Pewnie-
wstałam od stołu i poszliśmy na taras. Był ładny. – no to mów- dalej był
obojętny.
- Niszczysz mu życie, czemu to robisz?- był stanowczy.
- O czym
ty mówisz?- nie rozumiem go.
- Mówię o
Louisie i o tym, że przez ciebie Elenor go zostawiła.
- Czekaj,
ale ja nie miałam…- przerwał mnie i zaczął mnie obrażać. Jak już mówiłam cenię
szczerość, dlatego przyjęłam do wiadomości, że jestem idiotką, debilką,
egoistką i wiele innych rzeczy.
- … zrozumiałaś?!
- Pewnie,
nie jestem blondynką- rzuciłam w jego kierunku i poszłam się przejść.
*Harry*
Mam
nadzieję, że zrozumiała. Poszła w kierunku, sali. Pochodziłem jeszcze chwilke i
również wróciłem do środka. Zająłem moje miejsce. Pasiak tańczył z Sarą. Liam z
Heyley. Reszta też dawała czadu na parkiecie. Zacząłem się zastanawiać, gdzie
ta Vanessa. Nie było jej tu, a przecież tu szła. Do stolika przyszli chłopaki i
dziewczyny. Jedliśmy właśnie obiad.
- Widziałeś Nessie?- podniosłem wzrok z nad zupy i popatrzyłem na niego. On sobie
żartuje czy jak?
- Nie-
powiedziałem na odczepnego.
- Ale z
nią rozmawiałeś- martwi się o nią. Kurwa. To ja tu próbuje naprawić jego
związek, odsuwając od niego brunetkę, a ten. Grrr… szkoda słów.
- I co z
tego, że gadałem. Już nie gadam.
- Styles
mów!!- wrzasnął. W tym momencie do stołu usiadła dziewczyna o brązowych
włosach, ubrana na czarno.
- Smacznego- powiedziała i jak gdyby nigdy nic zaczęła jeść. Patrzyłem na nią ze
zdziwieniem. Bo to troche dziwne, obrażam ją i wyzywam, a ona nic sobie z tego
nie robi. Inne dziewczyny, na pewno by się rozkleiły. – dobra- powiedziała
niepewnie- o co wam biega?
- Gdzie
byłaś?- zapytał Tommo.
- Przejść
się, nie wolno mi?
- Pewnie,
że wolno. To o czym gadaliście?- popatrzyłem na nią.
- O twojej
dziewczynie.- powiedziałem w stronę Lou. Chłopak miał pytający wyraz twarzy. –
Elenor.
- Skończ
ten cyrk! Mówiłem, że ze mną zerwała. Czemu nie odpuścisz?!- był oburzony.
Brunetka spuściła głowę.
- Bo nie!
Wiem, że ona cie kocha tak samo jak ty ją- spuścił głowę i wstał od stołu.
Wyszedł. – zadowolona?! To wszystko twoja wina!- powiedziałem w stronę Vanessy.
- Ja
pierdole, weź się ogarnij. Wiesz w ogóle czemu oni się rozstali?!- wszyscy na
nią popatrzyliśmy.
- Bo ją
zdradził z tobą- powiedziałem tym samym tonem co ona.
- Raczej
ona jego. Powiedziała, że jest żałosny i znalazła kogoś lepszego. A ty
palancie, cały czas go męczysz tym, żeby ją przeprosił- wstała od stołu i
wyszła. Nie no nie wierzę, tak się pomylić. Ale czemu on nam nie powiedział?
Pomoglibyśmy mu. Czemu powiedział tylko jej? Również wstałem od stołu i
poszedłem ze nimi.
*Vanessa*
Idiota.
Wkurzona poszłam za przyjacielem. Siedział pod drzewem. Głowę miał opartą o
kolana. Podeszłam i usiadłam obok niego. Lekko trąciłam to łokciem. Popatrzył
na mnie.
- Ej nie
łam się, jeszcze znajdziesz miłość- uśmiechnął się.
- Dzięki,
ale…
- Żadnych,
ale ona na ciebie nie zasłużyła. – nasza rozmowa nabrała kolorów. Jednak
przerwał nam ten oszołom w lokach. – a ty tu czego?
- Muszę,
cie przeprosić. Zresztą Louisa też. – usiadł obok Lou. Dostałam SMS` a
„słoneczko,
musimy się spotkać J”- a ten znowu czego chce. Odpisałam
„po
co palancie? V”
„zobaczysz,
w parku, koło fontanny J”-
kurwa, nienawidzę go. Wstałam i miałam zamiar odejść.
- A ty
dokąd ?- popatrzyłam na nich.
- Nessie,
ale przyjdź szybko bo chcę jeszcze z tobą zatańczyć- puścił mi oczko, a lokaty
się zaśmiał. Poszłam w umówione miejsce. Czekał. Był z nim Logan. Dwa debile,
czy może być coś lepszego? Zadajecie sobie pewnie pytania:” po co ta debilka,
tam poszła?!”. Odpowiedź jest jedna i bardzo banalna CIEKAWOŚĆ.
___________________________________
co się wydarzy dalej?? jak sądzicie?? jak wam się podoba?? czekam na waszą opinię w komentarzach, za które dziękuję, jak również za głosy w ankietach... :**
Zapraszam na dalsze losy Liama i Mia http://emmmm9835.blogspot.com/2013/01/11jeden-krok-do-niej.html
OdpowiedzUsuńprzepraszam za spam!
cześć :) na blogu http://hope-love-truth.blogspot.com pojawił się 1 rozdział, zachęcam do przeczytania.
OdpowiedzUsuńprzepraszam za spam
xx, - Jullie ♥
znajdę wolną chwilę, to zacznę czytać xx, ;)
spoko dzięki za info :*
Usuń