…w pocałunku, drzwi się otworzyły i stanęła w nich Sara. Odsunęłam się od Louisa i cmoknęłam go w policzek, mówiąc: ”dziękuję”. Wzięłam pieska na ręce i poszłam do reszty przyjaciół. Lustrowałam wszystko dokładnie, odszukałam w tłumie Harrego. Postanowiłam do niego podejść i złożyć my życzenia, w końcu to też jego urodziny. Lokers siedział na jednej z sof, głaszcząc małego kotka.
- Hej, jak
tam urodziny?- zapytałam siadając obok niego.
- Super, a
twoje?- wybuchnęliśmy śmiechem.
- Też.
Wszystkiego najlepszego- dałam mu buziaka w policzek.
- Dzięki,
tobie też 100 lat- teraz to on mnie cmoknął w policzek.
- Nie mam
dla ciebie prezentu
- Luz, ja
dla ciebie też nie mam. Chodź tańczyć- odłożył kota i złapał mnie za rękę,
porwał na parkiet. Tańczyliśmy i bawiliśmy się. dość długo bujaliśmy się w rytm
muzyki, kontem oka zobaczyłam jak Lou tańczy z Sarą. Po jego minie można było
wywnioskować, że to dla niego katusze.
- Harry
patrz- chłopak, powędrował za moim wzrokiem.
- Idź, bo
się chłopak wykończy- zaśmiałam się. I poszłam w kierunku przyjaciela. Złapałam
go za rękę i pociągnęłam w stronę baru.
- Chodź
się napić- usiedliśmy na wysokich krzesłach i poprosiłam o dwie whisky. Barman
podał nam szklanki.
- Miałaś
nie pić- przypomniał Tommo.
- O ile
sobie dobrze przypominam, miałam nie pić z powody kłopotów rodzinnych. A to są
moje urodziny, dlatego mogę pić. – niebieskooki się uśmiechnął.
- No to
twoje zdrowie- stuknęliśmy szklankami i wypiliśmy. Potem było jak na każdej
imprezie zaczęliśmy od upicia się i tańca. Kolejne Hard Party, a na koniec
after party.
*Louis*
Rano obudziłem
się z potwornym bólem głowy. Leżałem na barze, ale kiedy chciałem się podnieść
spadłem. Teraz leżałem na Nessie. Dziewczyna poderwała się.
- Ała, to
bolało- powiedziała zachrypniętym głosem i podniosła się na łokciach.
- Dzień
dobry- przywitałem ją jak zwykle buziakiem w policzek.
- Hej-
zaśmiała się. wstałem z niej. Podałem dłoń, którą chwyciła i z moją pomocą
wstała. – o dżizys, ale syf – podbiegł do niej szczeniak, którego wczoraj jej
podarowałem. Brązowowłosa schyliła się i pogłaskała psa.
- Jak go
nazwałaś?- jej wzrok utkwił na mojej osobie.
- Nie
wiem, wymyśl ty- uśmiechnęła się słodko. Chryste jak ona to robi, że ma taki
śliczny uśmiech?
- Rocky – to pierwsze co przyszło
mi na myśl
- Ładne- nastała krępująca cisza, tak jak
wczoraj. Podszedłem do niej bliżej, chwyciłem za podbródek. Patrzeliśmy sobie w
oczy. Nagle ona wpiła się w moje usta. Nie spodziewałem się tego. Po chwili
nasze języki zaczęły toczyć ze sobą walkę. Jednak, wszystko co piękne kiedyś
się kończy. Usłyszeliśmy huk i odskoczyliśmy od siebie. zaczęliśmy się śmiać.
- To było przyjemne
- Wiem- zachichotała i poszła do łazienki.
*Vanessa*
Wow to było coś. Hahaha. On naprawdę dobrze
całuje. Co ja gadam, on świetnie całuje. Po wyjściu z łazienki, wszyscy zaczęli
się budzić. Chłopaki już wstali, a dziewczyny dopiero otwierały oczy.
- Jak tam after party?- zapytał Liam, który
był trzeźwy. Spojrzałam na Lou, miał zadziorny uśmiech na twarzy. To sprawiło,
że na moich ustach znalazł się nieśmiały uśmieszek.
- Świetnie- odezwał się Tommo.
- Moja głowa- zaczęli jęczeć. – która jest?-
zapytał lokaty. Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad barem.
- 14 no nieźle- wszyscy się zaśmiali. – to co
sprzątamy?
- Trzeba by było. Do Szwajcarii polecimy
wieczorem- zaproponował Zayn.
- Ale ja muszę się jeszcze spakować- wszyscy
teraz patrzyli na mnie.
- To ja ci pomogę- zaoferował mój przyjaciel.
- Ona poradzi sobie sama. Mi możesz pomóc-
wtrąciła Sara. Spojrzałam na Louisa, był z lekko zniesmaczony. Po krótkiej
pogawędce, kiedy wszyscy się już zmyli; my zaczęliśmy sprzątać. Około 18
skończyliśmy. Potem zabraliśmy- Harry swoje, a ja swoje- prezenty i pojechaliśmy
do domu.
- To przyjadę po ciebie o 20 wyrobisz się?-
zapytał całując mnie w policzek Louis.
- Pewnie- uśmiechnęłam się i weszłam do
środka domu razem z moim rodzeństwem. W salonie siedział tato, Emi i Kells. –
hej, co u was?- usiadłam na sofie obok Kelly.
- Skarbie mamy coś dla ciebie. No bo dzisiaj
jedziecie z Heyley i chłopakami do tej Szwajcarii. Dlatego proszę- podał mi
prostopadłościan, owinięty w kolorowy papier z niebieską kokardką na boku.
Niepewnie zaczęłam ściągać papier, porem uniosłam wieko i co zobaczyłam? Tą
nową lustrzankę, co tak reklamują.
- Jej, dziękuję. – przytuliłam ich. – a teraz
uśmiech- strzeliłam im fotkę, potem jeszcze kilka Kelly, bracią i Heyls. –
zaopiekujecie się moim pieskiem?
-Masz psa?! Od kiedy?- dopytywał się David.
- Od wczoraj. Dostałam na urodziny od
Louisa.- obiecali zająć się Rocky` m.
-To co idziemy się pakować?- pokiwałam
twierdząco w stronę rudowłosej. Weszłyśmy na schody by po chwili znaleźć się na
piętrze. Każda z nas poszła do swojego pokoju. wyjęłam z garderoby, moją
niebieską walizkę. Wybrałam odpowiednie ubrania. Jedziemy w góry, dlatego nie
zamierzałam brać jakiś spódniczek, czy sukienek. Generalnie wybrałam jakieś
legginsy, rurki, spodnie dresowe, ciepłe swetry i kilka koszulek z krótkim
rękawkiem. Oczywiście zaopatrzyłam się w ciepłe skarpetki. Moją czynność
przerwał mi dźwięk sygnalizujący przyjście SMS` a. jak się okazało nadawcą był
Harry.
„weź
strój kąpielowy ;P H”- od razu
odpisałam.
„ok. :P
V”- wróciłam do poprzedniego
zajęcia. Wrzuciłam jeszcze mój strój kąpielowy, ręcznik i dwie pary butów.
Wyrobiłam się w pół godziny. Dlatego wzięłam jeszcze ubrania i poczłapałam do łazienki. Zdjęłam sukienkę i weszłam pod prysznic.
Strużki ciepłej wody spływały wzdłuż mojego ciała. Umyłam włosy i całe ciało.
Po jakiś 15 minutach wytarłam się i ubrałam. Następnie zaczęłam suszyć włosy,
które rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam leciutki makijaż i
wróciłam do pokoju. włożyłam do torby portfel, komórkę, aparat i tablet. Na
zegarku była godzina 19.45. nieźle pomyślałam. Zabrałam walizkę i zniosłam na
dół.
- Ej nie bierzesz deski?- zapytał mnie
najstarszy z braci.
- Jakiej?
- No snowboardowej, tej którą ci na urodziny
kupiłem – podał mi prezent, oprawiony różowym papierem. – Wiesz daję ci ją
teraz, bo mogła byś jej zapomnieć- zaśmiałam się i odwinęłam podarunek. Moim
oczom ukazała się deska .
- Dziękuję Matt- przytuliłam go, ale szybko
mnie od siebie odsunął.
- Dobra starczy. Chodź przymocujemy wiązania.
– za pomocą śrubokrętów przymocowaliśmy wiązania, następnie włożyliśmy deskę do
pokrowca. Na dół zeszła Heyley. Usiedliśmy na sofie i zaczęliśmy oglądać bajki
razem z Kelly. Leciała akurat moja ulubiona „xiaolin pojedynek mistrzów”.
Kocham tą bajkę, jak byliśmy mali razem z braćmi udawaliśmy jej głównych
bohaterów. Nie minęło 6 minut, a
usłyszeliśmy dźwięk dzwonka do drzwi.
- pewnie chłopaki, otworzę- zaproponowałam i
poszłam otworzyć brązowy prostokąt. Moim oczom ukazali się chłopaki i Sara.
- To co gotowe?- zapytał Payne.
- Tak- odparła Heyls i cmoknęła go w
policzek. On i Lou pomogli nam z
bagażem, który włożyli do bagażnika vana. Pożegnałam się z ojcem, Emi i Kelly.
Wsiedliśmy do pojazdu i pojechaliśmy na lotnisko. Siedziałam obok Zayna i
Harrego. Gadali o meczu, który oglądali. Droga zajęła nam jakieś 30 minut.
*Louis*
Po odwiezieniu Nessie, poszedłem pomóc Sarze
się pakować. W jej pokoju jak zwykle Ronie przymierzała jej ubrania. Zawsze to
robi, co nieźle denerwuje Sarę. Dziś jednak się z tego śmiała. Zaczęła wybierać
ubrania, potem je składała i pakowała do różowej walizki. Miała mały problem z
zapięciem, dlatego poprosiła mnie o to, żebym usiadł na torbie, a ona zapięła
suwak. Po jakiejś godzinie, poszła do łazienki. Siedziałem na jej łóżku i
grałem z Ronie w łapki. Świetnie się bawiliśmy. Nawet się nie spostrzegłem,
kiedy przyszła blondynka.
- To co jedziemy?- wstałem i zabrałem jej
walizkę.
- Ta, pewnie chodź- zeszliśmy na dół. w
salonie siedzieli jej rodzice.
- Louis, kiedy wracacie?- popatrzyłem na Eda,
czyli naszego managera.
- Za tydzień
- Okay, to miłych ferii- uśmiechnęła się Val.
Wyszliśmy z domu i poszliśmy do mnie. jak zwykle było zamieszanie, bo chłopaki
nie zdążyli się spakować. Jednak po jakiś 15 minutach zapakowaliśmy wszystkie
torby do bagażnika i pojechaliśmy po Nessie i Heyls. Pomogliśmy im z bagażem i
ruszyliśmy na lotnisko. Droga zajęła jakieś 30 minut. Potem z małą pomocą Hugo
- naszego ochroniarza, wzięliśmy nasze torby i poszliśmy do naszego prywatnego
samolotu. Siedzieliśmy dwójkami. Heyley
z Liamem, Niall z Harrym, Nessie z Malikiem, a ja z Sarą. Ona cały czas paplała
trzy po trzy. Dlatego usnąłem.
Fajnie mi się gadało z Zaynem. Jest całkiem
fajny. A właśnie na urodziny dał mi wielkiego miśka. Cały czas się śmialiśmy,
opowiadając na zmianę kawały.
- Ej patrz, Lou już odleciał- wskazał na
śpiącego chłopaka.
- Zrobimy mu zdjęcie- mulat pokiwał
zachęcająco głową. Wyjęłam aparat i podeszłam do niego i Sary. Wyłączyłam flesz
i cyknęłam fotkę, potem wróciłam na miejsce i pokazałam mojemu towarzyszowi.
Potem chyba zasnęliśmy.
___________________________
i co myślicie??
6 komentarzy = nowy rozdział :P
Dalej, dalej, kocham to opowiadanie. Mam nadzieje, że Nessie będzie z Lou <3 A Sara niech się odwali od nich raz na zawsze -.-
OdpowiedzUsuńTa Sara gra mi na nerwach. Super i pisz dalej ;*
OdpowiedzUsuńZgadzam się z koleżanką do góry.
OdpowiedzUsuńAle rozdział jest świetny. :)
Czekam na kolejny.
zapraszam do mnie
czasemslowanicnieznacza.blogspot.com
Durna Sara -.-
OdpowiedzUsuńAle i tak się pocałowali!
Dawaj szybko nexta :D
http://opowiadanieblog.blogspot.com/
hmmm troche mi zajeło czytanie wszystkich czesci ( nie bd komentowac po przeczytaniu 1 rozdziału :p ) i powiem ci ze mimo iz postac Sary wykreowałas bardzo fajnie. mimo iz wkurzajaca i irytujaca, moim zdaniem jest najciekawsza bohaterka :)
OdpowiedzUsuńzajrzyj tez do mnie :) zapraszam
http://szmaragdowytalizman.blogspot.com/
Zapraszam na pierwszy rozdział http://emmma9832.blogspot.com/2013/01/1want-u-back.html opowiadający o życiu pewnej dziewczyny zakochanej w Louisie!!
OdpowiedzUsuńOcena pojawiła się na blogu: http://critical-assessment.blogspot.com
OdpowiedzUsuń