wtorek, 15 stycznia 2013

bohaterowie + rozdział 6: mam braci



Imię i nazwisko:  Sara Weil
Wiek: 18 lat
Charakter: wredna, zawsze szuka zaczepki
Zainteresowanie: muzyka
Nie znosi: poniżenia 











 




Imię i nazwisko:  Ronie Weil
Wiek: 5lat
Charakter: miła, uczynna
Zainteresowanie:  lubi przebierać się w ciuchy siostry
Nie znosi:  kłótni
 



Imię i nazwisko:  Heyley Jackson 
Wiek: 18 lat
Charakter: miła, uprzejma, zawsze skora do pomocy
Zainteresowanie: moda i prawo
Nie znosi: kłótni i sporów 







___________________________________________

Usiadłem na jednym z foteli, czekałem na jakiś znak. I dostałem znak- piłką w głowę. Momentalnie znalazła się przy mnie brunetka.
- Przepraszam, nie chciałam. Boli cie? – zaczęła przyglądać się mojej głowie.
- Nie i uważaj bo zniszczysz mi fryz. – zaśmiała się, ja zresztą też.
- Sorry. – wzięła piłkę i wróciła do wcześniejszego zajęcia, czyli gry w koszykówkę. Dopiero teraz zauważyłem, że w ich ogrodzie stoi kosz. Podszedłem i wyjąłem piłkę z jej dłoni.
- Chodź na obiad- rzuciłem piłką w stronę kosza. Trafiłem. Uśmiechnęła się uroczo. Poszła w stronę domu. W środku zajęła miejsce obok Louisa i Davida. Siedziała naprzeciwko swojego taty. Nie jadła, bawiła się widelcem.
- Vanesso jedz- z zamyśleń wyrwał ją Greg.
- Nie mam ochoty- powiedziała smutnym głosem.
- Twoja porcja ma zniknąć z talerza bo…
- Bo co?!
- Vani proszę cie nie denerwuj taty. Miał dzisiaj nie miłe spotkanie z waszą matką.
*Vanessa*
Serio? Widział moją mamusię? Boże proszę, czy ona może nas zostawić w spokoju. Popatrzyłam na ojca.
- Zaprosiła mnie na weselę- spuścił głowę.
- Ale ironia mnie również- rzuciłam sztucznie udawanym szczęściem.
- Kiedy z nią rozmawiałaś?
- Wczoraj i wygarnęłam jej wszystko. – ojciec uśmiechnął się lekko i potrząsną głową z niedowierzenia. – Powiedziałam, że przyjdę, a potem ma się od nas odwalić.
- Skarbie, to nie takie proste.
- To jest banalnie proste. Pójdziesz z Emi, ja z chłopakami też. Zobaczy, że jesteśmy bez niej szczęśliwi.- po obiedzie Louis zaprosił mnie do nich na jakiś film. Moi bracia nie szli, bo mieli trening. Tata z Emi też wybyli na randkę. Coś czuję, że za niedługo będziemy mieli jeszcze jedną kobietę w domu. W domostwie chłopaków, był ten ich menager, Valerie, ta mała dziewczynka i jeszcze jakaś dziewczyna, ale w moim wieku. Mieliśmy iść z Lou do niego, ale zatrzymał nas ten ich menago.
- Louis co to za afera z tą policją?- usiedliśmy na sofie.
- Jaka afera? Nic złego nie zrobiliśmy z Nessie.
- Z Nessie? Vani miałaś z tym coś wspólnego?- w jej głosie można było wyczuć szok.
- Może miałam, może nie. Zresztą to nie twoja sprawa.
- Możesz nie mówić, tym tonem do mojej mamy?- popatrzyłam na moją, jak mniemam rówieśniczkę miną :”czy ty siebie słyszysz?”. Pewnie to córka tego faceta i jego byłej. 
- Dziwnym trafem to też moja matka, więc będę mówić jak mi się podoba. – jej mina mówiła sama za siebie „ale jak to, ty jesteś jej córką?”.  Popatrzyła na Valerie.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że mam jeszcze jedną siostrę?- kobieta była w zakłopotaniu. Pomogę, niech zna moją dobroć.
- Mam jeszcze trzech braci, a i my nigdy nie byłyśmy i nie będziemy rodzeństwem.
- Vani przestań. A wy dziewczynki poznajcie – wskazała na mnie- to Vanessa. A ty Vani- jeszcze raz powie na mnie Vani to nie wytrzymam. Tak może mówić tylko rodzina, a nie obca kobieta, podająca się za moją niby matkę. – to Sara, która jest tylko dziesięć miesięcy młodsza od ciebie i Ronie. Obie są moimi rodzonymi córkami.– że jak? Ona jest w moim wieku? Okay to jeszcze rozumiem, ale ona była w ciąży, jak była z tatom. Zdradziecka suka. Nienawidzę jej.
- I mówisz to tak spokojnie? Zresztą mówiłam mam samych braci i ojca. To moja jedyna rodzina. No i oczywiście Emi. A wy jesteście obcy.
- Vani…
- Nie mów tak na mnie!
- Nessie, chodź. – objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego pokoju. Włączył horror, potem zszedł na dół po ciepłe kakałko.  Po chwili wrócił i podał mi kubek. – uważaj gorące- uśmiechnęłam się i cmoknęłam w policzek.
- Dzięki, jesteś najlepszy na świecie. – objął mnie ramieniem  i oglądaliśmy w spokoju film.
*Sara*
- Czemu nie powiedziałaś?!- miałam pretensje do mamy, że nie powiedziała mi o siostrze.
- Sama nie wiem. Wiesz teraz, czy to coś zmienia?- popatrzyłam na nią, a potem na tatę.
- Nie. No, ale czemu cię nienawidzi?
- Skarbie, mama zaszła w ciążę zostawiła ją i jej braci z ojcem. Ona nie może się z tym pogodzić- czyli ona jest starsza ode mnie o 10 miesięcy i ma problemy emocjonalne. Jak również podrywa mojego Louisa. Bardzo mi się podoba, a na początku wakacji jadę z nimi w trasę. Jupi.
- Aha. – powiedziałam na odczepne. – to może ja jeszcze posiedzę z chłopakami. Później wrócę do domu- rodzice razem z Ronie wrócili do naszej willi, która jest naprzeciwko posiadłości chłopaków.
- Ej Sara przyłączysz się?- popatrzyłam na Zayna, który razem z resztą grali na Xbox` ie .
- Wolałabym, żeby mi oczy wydrapali- mruknęłam pod nosem.
- To grasz czy nie?- dalej na mnie patrzyli
- Nie.  A teraz sorry idę do Louisa – uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju mojego przyszłego chłopaka. Stanęłam przed drzwiami z ciemnego brązu. Tak się składa, że usłyszałam coś ciekawego.
-… Ej, a ty kiedyś grałeś?- głos pasował tylko do jednej osoby, a mianowicie tej całej Vanessy.
-No raz w tym yyyy… I Carly – dobra dość tej gatki nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi. Weszłam do środka i co tam widzę?
*Louis*
Oglądaliśmy horror. Po wypiciu kakała zaczęliśmy rozmowę. Tak jakoś wyszło, że zeszliśmy na temat tych „naszych prac społecznych”. Nessie położyła głowę na moich udach, a ja zacząłem nawijać jej długie włosy na palec.
- To głupie, ja nigdy nie występuję. Ej, a  ty kiedyś grałeś? – zadała pytanie nad, którym troche myślałem.
- No raz w tym yyyy… - zapomniałem nazwę tego serialu- I Carly – brunetka chciała coś powiedzieć, ale przerwało jej wtargnięcie do mojego pokoju Sary.
- Co wy robicie?!- Nessie przeniosła się do pozycji siedzącej popatrzyła na Sarę miną typu :”o co ci biega?”
- Rozmawiamy – zaśmiałem się.
- Aha- była jakby to… odrobinę zmieszana- chłopaki pytali czy chcesz zagrać z nimi na tym…
- Xbox` ie. – dopowiedziała Nessie. – chętnie. – wstała i poprawiła bluzkę, która jej się podwinęła – Lou, idziesz?- popatrzyłem na nią i się uśmiechnąłem.
- Ta, pewnie- wyszedłem z mojego pokoju i zszedłem na dół do chłopaków.
*Vanessa*
Tak bardzo chciało mi się śmiać z tej Sary. Tylko czemu tak zareagowała? Czy ona i Lou są razem? Nie obchodzi mnie to. On jest najlepszym przyjacielem pod słońcem. No oczywiście Emma też. Chciałam dołączyć do chłopaków i zagrać z nimi, ale zatrzymała mnie Sara.
- Co robiliście?- oparła się o futrynę i patrzyła na mnie spode łba. Normalnie wariatka, o dziwo powstrzymałam śmiech.
- Oglądaliśmy film i gadaliśmy- przeszłam obok niej obojętnie i zeszłam na dół. Chłopcy byli pochłonięci grą w FIFE 13. Poszłam jeszcze do kuchni się napić i dołączyłam do nich.
- Jesteś dziewczyną i zapewne nie umiesz grać.- miałam taką ochotę władować pięść w te jego dołeczki, ale się powstrzymałam.
- A ty seksistowskim palantem. – powiedziałam głośno to co myślę, zresztą zawsze mówię. Reszta się zaśmiała.
- Że kim?- westchnęłam głęboko.
- Osobą, która dyskryminuje kobiety, ze względu na płeć. Sądzisz, że nadajemy się tylko do kuchni. Ja sądzę, że boisz się przegrać z dziewczyną- patrzał na mnie miną typu :”WTF?”. Przewróciłam oczami i wzięłam kontroler od Zayna. – jeśli wygrasz zrobię co będziesz chciał, jeśli ja wygram przyznasz na waszym koncercie, że dziewczyny są lepsze od chłopców pod każdym względem. – popatrzyłam na Harrego.
- Stary, a jak przegrasz??- popatrzyliśmy na Liama.
- Chłopie ona jest dziewczyną- zaczął się śmiać.
- Hazza, ja cie nie chce martwić, ale…- widziałam, że Louis chce mu powiedzieć o tym, że jestem dobra w gry. Dlatego mu przerwałam.
- Nie ważne. Wchodzisz w to, czy nie?- wystawiłam dłoń w jego kierunku. Chwycił ją pewnie.
- Jasne. Lou przetnij- mój przyjaciel uderzył w nasze dłonie. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Chwyciliśmy kontrolery i zaczęliśmy grać. Po dłuższej chwili, czyli po niespełna 15 minutach strzeliłam zwycięską bramkę.
- Haha wygrałam. – przytuliłam Louisa ze szczęścia. Reszta zaczęła mi gratulować, no może poza loczkiem, który ubolewał nad porażką i Sarą.
- Nie fair, oszukiwałaś!
- Po prostu pogódź się z porażką- potrząsnął głową z niedowierzenia. Zaśmiałam się. Zegar wybił godzinę 22.30. o kurde muszę wracać, bo znając tatę będzie się martwił. W końcu jestem jego córeczką. – dobra ja już lecę do domu. Do zoba chłopaki. –  ubrałam buty i moją czarną, skórzaną kurtkę.
- Czekaj odprowadzę cie. – uśmiechnęłam się.
- Czekaj Lou, ja też już idę- popatrzyłam na Louisa jego mina była bezcenna. Zaśmiałam się pod nosem. Sara złapała mojego przyjaciela pod rękę i wyszliśmy przed ich dom.
- No to narka Sara- wyzwolił się z jej uścisku.
- Ale ja się boję
- Mieszkasz tutaj- wskazał na dom, naprzeciwko ich chaty.
- Ale…
- Dobra weź ją odprowadź, ja już uciekam. – pocałowałam go na pożegnanie w policzek- to widzimy się jutro w szkole tak?
- Pewnie- pomachałam im i ruszyłam chodnikiem do miejsca mojego zamieszkania. Doszłam w 5 minut, bo mieszkam tylko kilka domów od nich. Tata i chłopcy pewnie byli już w domu. Weszłam do środka i zastałam ojca i Emilly oraz jakąś dziewczynę w salonie.
- Vani, chodź musimy ci o czymś powiedzieć.- powiedział, kiedy stałam już na schodach. Dołączyłam do nich i usiadłam w salonie, na fotelu. Naprzeciw mnie siedział tato.
- Więc…- uniosłam pytająco jedną brew.
- Chcieliśmy ci powiedzieć- złapali się za ręce i właśnie teraz dostrzegłam na palcu Emi pierścionek . Zaparło mi dech, a na twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wstałam i rzuciłam się na nich z przytulasami i całusami.   
- Gratuluję, cieszę się waszym szczęściem. – złożyłam im serdeczne gratulacje.
- Dzięki kochana, a teraz chcę żebyś jeszcze kogoś poznała- uśmiechnęłam się do Emilly- tak więc poznaj Heyley moją córkę. Jest w twoim wieku- popatrzyłam na dziewczynę, która promiennie się uśmiechnęła.
- Jestem Vanessa- przytuliłyśmy się. – chodź pokarzę ci pokój.- chwyciłam ją za rękę i prowadziłam w stronę sypialni na piętrze.
- Vani, ale my już musimy jechać.
- Nie ma mowy, nie będziecie wracały po nocy. – uśmiechnęłam się już chyba po raz setny dzisiaj. Po prostu jestem mega szczęśliwa, najpierw zaręczyny Emi i taty, a potem wiadomość, że będę miała siostrę. Na górę wbiegło trzech muszkieterów. Nie patrząc gdzie biegną, Bartek wpadł na Heyley. Dziewczyna upadła, a ten gapił się jak ciele w malowane wrota.
- Co tak stoisz głupku?- blondyn się ogarną i pomógł rudowłosej dziewczynie wstać.
- Wybacz, powinienem bardziej uważać
- Nic nie szkodzi- uśmiechnęła się słodko. Mój braciszek dostał zawiasa.
- Bartek ogarnij się, człowieku- przyłożyłam mu w bark.
- Co… ała, czemu mnie bijesz?!- oburzył się, a Heyley zaśmiała.
- Poznaj Heyley, córkę Emi i naszą przybraną siostrę już wkrótce – chłopak miał pytający wyraz twarzy- tato oświadczył się Emi. A teraz sorry idziemy wybrać pokój Heyley.- poszłyśmy korytarzem dalej, a mój braciszek stał jak słup. Zaprowadziłam rudowłosą dziewczynę do pokoju .
- Wow, ale ładny pokój
- Cieszę się, że ci się podoba. Może chciałabyś obejrzeć film?
- Z chęcią
- dobra to chodź do mnie- poszłyśmy do mojego królestwa. Heyley bardzo podobał się mój pokój. Poprosiłam, aby wybrała film. Ja za ten czas nakarmiłam rybki. Potem usiadłyśmy i oglądałyśmy  „laleczkę Chucky”. Zgasiłyśmy światło i oglądałyśmy ten film. Był troche straszny. Usłyszałyśmy jakiś łomot na moim balkonie.
- Kto to?- zapytała przerażona.
- Sama nie wiem- również się bałam, no bo sorry, ale jest północ, a na moim balkonie ktoś jest. Niepewnie podeszłam do drzwi balkonowych i uchyliłam je. A tam…
________________________________
okay no to tak jest kilka spraw:
1) nie wiem kiedy pojawi się next, - powiedzmy, że muszę jako jedyna napisać sprawozdanie i recenzję - niesprawiedliwe!!
2) troche zadania jest więc chcąc, nie chcąc...
3) jak wam się podoba rozdział??
*dzięki za komy i głosy. dziękuję też tym którzy zaobserwowali :P thx miśki :**

2 komentarze:

  1. Czekam na nastepny i życze powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej:D Nominowałam twój blog do Liebster Awards! Pytania na http://might-as-well-berry.blogspot.com ! ZAPRASZAM :D xx.

    OdpowiedzUsuń