Imię i nazwisko: Sara
Weil
Wiek: 18 lat
Charakter: wredna, zawsze szuka zaczepki
Zainteresowanie: muzyka
Nie znosi: poniżenia
Imię i nazwisko: Ronie
Weil
Wiek: 5lat
Charakter: miła, uczynna
Zainteresowanie: lubi
przebierać się w ciuchy siostry
Nie znosi: kłótni
Imię i nazwisko:
Heyley Jackson
Wiek: 18 lat
Charakter: miła, uprzejma, zawsze skora do pomocy
Zainteresowanie: moda i prawo
Nie znosi: kłótni i sporów
___________________________________________
Usiadłem
na jednym z foteli, czekałem na jakiś znak. I dostałem znak- piłką w głowę.
Momentalnie znalazła się przy mnie brunetka.
- Przepraszam, nie chciałam. Boli cie? – zaczęła przyglądać się mojej głowie.
- Nie i
uważaj bo zniszczysz mi fryz. – zaśmiała się, ja zresztą też.
- Sorry. –
wzięła piłkę i wróciła do wcześniejszego zajęcia, czyli gry w koszykówkę.
Dopiero teraz zauważyłem, że w ich ogrodzie stoi kosz. Podszedłem i wyjąłem
piłkę z jej dłoni.
- Chodź na
obiad- rzuciłem piłką w stronę kosza. Trafiłem. Uśmiechnęła się uroczo. Poszła
w stronę domu. W środku zajęła miejsce obok Louisa i Davida. Siedziała
naprzeciwko swojego taty. Nie jadła, bawiła się widelcem.
- Vanesso
jedz- z zamyśleń wyrwał ją Greg.
- Nie mam
ochoty- powiedziała smutnym głosem.
- Twoja
porcja ma zniknąć z talerza bo…
- Bo co?!
- Vani
proszę cie nie denerwuj taty. Miał dzisiaj nie miłe spotkanie z waszą matką.
*Vanessa*
Serio?
Widział moją mamusię? Boże proszę, czy ona może nas zostawić w spokoju.
Popatrzyłam na ojca.
- Zaprosiła mnie na weselę- spuścił głowę.
- Ale
ironia mnie również- rzuciłam sztucznie udawanym szczęściem.
- Kiedy z
nią rozmawiałaś?
- Wczoraj
i wygarnęłam jej wszystko. – ojciec uśmiechnął się lekko i potrząsną głową z
niedowierzenia. – Powiedziałam, że przyjdę, a potem ma się od nas odwalić.
- Skarbie,
to nie takie proste.
- To jest
banalnie proste. Pójdziesz z Emi, ja z chłopakami też. Zobaczy, że jesteśmy bez
niej szczęśliwi.- po obiedzie Louis zaprosił mnie do nich na jakiś film. Moi
bracia nie szli, bo mieli trening. Tata z Emi też wybyli na randkę. Coś czuję,
że za niedługo będziemy mieli jeszcze jedną kobietę w domu. W domostwie
chłopaków, był ten ich menager, Valerie, ta mała dziewczynka i jeszcze jakaś
dziewczyna, ale w moim wieku. Mieliśmy iść z Lou do niego, ale zatrzymał nas
ten ich menago.
- Louis co
to za afera z tą policją?- usiedliśmy na sofie.
- Jaka
afera? Nic złego nie zrobiliśmy z Nessie.
- Z
Nessie? Vani miałaś z tym coś wspólnego?- w jej głosie można było wyczuć szok.
- Może
miałam, może nie. Zresztą to nie twoja sprawa.
- Możesz
nie mówić, tym tonem do mojej mamy?- popatrzyłam na moją, jak mniemam
rówieśniczkę miną :”czy ty siebie słyszysz?”. Pewnie to córka tego faceta i
jego byłej.
- Dziwnym
trafem to też moja matka, więc będę mówić jak mi się podoba. – jej mina mówiła
sama za siebie „ale jak to, ty jesteś jej córką?”. Popatrzyła na Valerie.
- Czemu mi
nie powiedziałaś, że mam jeszcze jedną siostrę?- kobieta była w zakłopotaniu.
Pomogę, niech zna moją dobroć.
- Mam
jeszcze trzech braci, a i my nigdy nie byłyśmy i nie będziemy rodzeństwem.
- Vani
przestań. A wy dziewczynki poznajcie – wskazała na mnie- to Vanessa. A ty Vani-
jeszcze raz powie na mnie Vani to nie wytrzymam. Tak może mówić tylko rodzina,
a nie obca kobieta, podająca się za moją niby matkę. – to Sara, która jest tylko
dziesięć miesięcy młodsza od ciebie i Ronie. Obie są moimi rodzonymi córkami.–
że jak? Ona jest w moim wieku? Okay to jeszcze rozumiem, ale ona była w ciąży,
jak była z tatom. Zdradziecka suka. Nienawidzę jej.
- I mówisz
to tak spokojnie? Zresztą mówiłam mam samych braci i ojca. To moja jedyna
rodzina. No i oczywiście Emi. A wy jesteście obcy.
- Vani…
- Nie mów
tak na mnie!
- Nessie,
chodź. – objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego pokoju. Włączył horror,
potem zszedł na dół po ciepłe kakałko. Po
chwili wrócił i podał mi kubek. – uważaj gorące- uśmiechnęłam się i cmoknęłam w
policzek.
- Dzięki,
jesteś najlepszy na świecie. – objął mnie ramieniem i oglądaliśmy w spokoju film.
*Sara*
- Czemu
nie powiedziałaś?!- miałam pretensje do mamy, że nie powiedziała mi o siostrze.
- Sama nie
wiem. Wiesz teraz, czy to coś zmienia?- popatrzyłam na nią, a potem na tatę.
- Nie. No,
ale czemu cię nienawidzi?
- Skarbie,
mama zaszła w ciążę zostawiła ją i jej braci z ojcem. Ona nie może się z tym
pogodzić- czyli ona jest starsza ode mnie o 10 miesięcy i ma problemy
emocjonalne. Jak również podrywa mojego Louisa. Bardzo mi się podoba, a na
początku wakacji jadę z nimi w trasę. Jupi.
- Aha. –
powiedziałam na odczepne. – to może ja jeszcze posiedzę z chłopakami. Później
wrócę do domu- rodzice razem z Ronie wrócili do naszej willi, która jest
naprzeciwko posiadłości chłopaków.
- Ej Sara
przyłączysz się?- popatrzyłam na Zayna, który razem z resztą grali na Xbox` ie
.
- Wolałabym, żeby mi oczy wydrapali- mruknęłam pod nosem.
- To grasz
czy nie?- dalej na mnie patrzyli
- Nie. A teraz sorry idę do Louisa –
uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju mojego przyszłego chłopaka. Stanęłam przed
drzwiami z ciemnego brązu. Tak się składa, że usłyszałam coś ciekawego.
-… Ej, a
ty kiedyś grałeś?- głos pasował tylko do jednej osoby, a mianowicie tej całej
Vanessy.
-No raz w
tym yyyy… I Carly – dobra dość tej gatki nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi.
Weszłam do środka i co tam widzę?
*Louis*
Oglądaliśmy
horror. Po wypiciu kakała zaczęliśmy rozmowę. Tak jakoś wyszło, że zeszliśmy na
temat tych „naszych prac społecznych”. Nessie położyła głowę na moich udach, a
ja zacząłem nawijać jej długie włosy na palec.
- To
głupie, ja nigdy nie występuję. Ej, a ty
kiedyś grałeś? – zadała pytanie nad, którym troche myślałem.
- No raz w
tym yyyy… - zapomniałem nazwę tego serialu- I Carly – brunetka chciała coś
powiedzieć, ale przerwało jej wtargnięcie do mojego pokoju Sary.
- Co wy
robicie?!- Nessie przeniosła się do pozycji siedzącej popatrzyła na Sarę miną
typu :”o co ci biega?”
- Rozmawiamy – zaśmiałem się.
- Aha-
była jakby to… odrobinę zmieszana- chłopaki pytali czy chcesz zagrać z nimi na
tym…
- Xbox`
ie. – dopowiedziała Nessie. – chętnie. – wstała i poprawiła bluzkę, która jej
się podwinęła – Lou, idziesz?- popatrzyłem na nią i się uśmiechnąłem.
- Ta,
pewnie- wyszedłem z mojego pokoju i zszedłem na dół do chłopaków.
*Vanessa*
Tak bardzo
chciało mi się śmiać z tej Sary. Tylko czemu tak zareagowała? Czy ona i Lou są
razem? Nie obchodzi mnie to. On jest najlepszym przyjacielem pod słońcem. No
oczywiście Emma też. Chciałam dołączyć do chłopaków i zagrać z nimi, ale
zatrzymała mnie Sara.
- Co
robiliście?- oparła się o futrynę i patrzyła na mnie spode łba. Normalnie
wariatka, o dziwo powstrzymałam śmiech.
- Oglądaliśmy film i gadaliśmy- przeszłam obok niej obojętnie i zeszłam na dół.
Chłopcy byli pochłonięci grą w FIFE 13. Poszłam jeszcze do kuchni się napić i
dołączyłam do nich.
- Jesteś
dziewczyną i zapewne nie umiesz grać.- miałam taką ochotę władować pięść w te
jego dołeczki, ale się powstrzymałam.
- A ty
seksistowskim palantem. – powiedziałam głośno to co myślę, zresztą zawsze
mówię. Reszta się zaśmiała.
- Że kim?-
westchnęłam głęboko.
- Osobą,
która dyskryminuje kobiety, ze względu na płeć. Sądzisz, że nadajemy się tylko
do kuchni. Ja sądzę, że boisz się przegrać z dziewczyną- patrzał na mnie miną
typu :”WTF?”. Przewróciłam oczami i wzięłam kontroler od Zayna. – jeśli wygrasz
zrobię co będziesz chciał, jeśli ja wygram przyznasz na waszym koncercie, że
dziewczyny są lepsze od chłopców pod każdym względem. – popatrzyłam na Harrego.
- Stary, a
jak przegrasz??- popatrzyliśmy na Liama.
- Chłopie
ona jest dziewczyną- zaczął się śmiać.
- Hazza,
ja cie nie chce martwić, ale…- widziałam, że Louis chce mu powiedzieć o tym, że
jestem dobra w gry. Dlatego mu przerwałam.
- Nie
ważne. Wchodzisz w to, czy nie?- wystawiłam dłoń w jego kierunku. Chwycił ją
pewnie.
- Jasne. Lou
przetnij- mój przyjaciel uderzył w nasze dłonie. Uśmiechnęłam się triumfalnie.
Chwyciliśmy kontrolery i zaczęliśmy grać. Po dłuższej chwili, czyli po
niespełna 15 minutach strzeliłam zwycięską bramkę.
- Haha
wygrałam. – przytuliłam Louisa ze szczęścia. Reszta zaczęła mi gratulować, no
może poza loczkiem, który ubolewał nad porażką i Sarą.
- Nie
fair, oszukiwałaś!
- Po
prostu pogódź się z porażką- potrząsnął głową z niedowierzenia. Zaśmiałam się. Zegar
wybił godzinę 22.30. o kurde muszę wracać, bo znając tatę będzie się martwił. W
końcu jestem jego córeczką. – dobra ja już lecę do domu. Do zoba chłopaki.
– ubrałam buty i moją czarną, skórzaną
kurtkę.
- Czekaj
odprowadzę cie. – uśmiechnęłam się.
- Czekaj
Lou, ja też już idę- popatrzyłam na Louisa jego mina była bezcenna. Zaśmiałam
się pod nosem. Sara złapała mojego przyjaciela pod rękę i wyszliśmy przed ich
dom.
- No to
narka Sara- wyzwolił się z jej uścisku.
- Ale ja
się boję
- Mieszkasz tutaj- wskazał na dom, naprzeciwko ich chaty.
- Ale…
- Dobra weź
ją odprowadź, ja już uciekam. – pocałowałam go na pożegnanie w policzek- to
widzimy się jutro w szkole tak?
- Pewnie-
pomachałam im i ruszyłam chodnikiem do miejsca mojego zamieszkania. Doszłam w 5
minut, bo mieszkam tylko kilka domów od nich. Tata i chłopcy pewnie byli już w
domu. Weszłam do środka i zastałam ojca i Emilly oraz jakąś dziewczynę w
salonie.
- Vani,
chodź musimy ci o czymś powiedzieć.- powiedział, kiedy stałam już na schodach.
Dołączyłam do nich i usiadłam w salonie, na fotelu. Naprzeciw mnie siedział
tato.
- Więc…-
uniosłam pytająco jedną brew.
- Chcieliśmy ci powiedzieć- złapali się za ręce i właśnie teraz dostrzegłam na
palcu Emi pierścionek
. Zaparło mi dech, a na twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wstałam i rzuciłam się
na nich z przytulasami i całusami.
- Gratuluję, cieszę się waszym szczęściem. – złożyłam im serdeczne gratulacje.
- Dzięki
kochana, a teraz chcę żebyś jeszcze kogoś poznała- uśmiechnęłam się do Emilly-
tak więc poznaj Heyley moją córkę. Jest w twoim wieku- popatrzyłam na
dziewczynę, która promiennie się uśmiechnęła.
- Jestem
Vanessa- przytuliłyśmy się. – chodź pokarzę ci pokój.- chwyciłam ją za rękę i
prowadziłam w stronę sypialni na piętrze.
- Vani,
ale my już musimy jechać.
- Nie ma
mowy, nie będziecie wracały po nocy. – uśmiechnęłam się już chyba po raz setny
dzisiaj. Po prostu jestem mega szczęśliwa, najpierw zaręczyny Emi i taty, a
potem wiadomość, że będę miała siostrę. Na górę wbiegło trzech muszkieterów.
Nie patrząc gdzie biegną, Bartek wpadł na Heyley. Dziewczyna upadła, a ten
gapił się jak ciele w malowane wrota.
- Co tak
stoisz głupku?- blondyn się ogarną i pomógł rudowłosej dziewczynie wstać.
- Wybacz,
powinienem bardziej uważać
- Nic nie
szkodzi- uśmiechnęła się słodko. Mój braciszek dostał zawiasa.
- Bartek
ogarnij się, człowieku- przyłożyłam mu w bark.
- Co… ała,
czemu mnie bijesz?!- oburzył się, a Heyley zaśmiała.
- Poznaj
Heyley, córkę Emi i naszą przybraną siostrę już wkrótce – chłopak miał pytający
wyraz twarzy- tato oświadczył się Emi. A teraz sorry idziemy wybrać pokój
Heyley.- poszłyśmy korytarzem dalej, a mój braciszek stał jak słup. Zaprowadziłam
rudowłosą dziewczynę do pokoju
.
- Wow, ale
ładny pokój
- Cieszę
się, że ci się podoba. Może chciałabyś obejrzeć film?
- Z chęcią
- dobra to
chodź do mnie- poszłyśmy do mojego królestwa. Heyley bardzo podobał się mój
pokój. Poprosiłam, aby wybrała film. Ja za ten czas nakarmiłam rybki. Potem
usiadłyśmy i oglądałyśmy „laleczkę
Chucky”. Zgasiłyśmy światło i oglądałyśmy ten film. Był troche straszny.
Usłyszałyśmy jakiś łomot na moim balkonie.
- Kto to?-
zapytała przerażona.
- Sama nie
wiem- również się bałam, no bo sorry, ale jest północ, a na moim balkonie ktoś
jest. Niepewnie podeszłam do drzwi balkonowych i uchyliłam je. A tam…
________________________________
okay no to tak jest kilka spraw:
1) nie wiem kiedy pojawi się next, - powiedzmy, że muszę jako jedyna napisać sprawozdanie i recenzję - niesprawiedliwe!!
2) troche zadania jest więc chcąc, nie chcąc...
3) jak wam się podoba rozdział??
*dzięki za komy i głosy. dziękuję też tym którzy zaobserwowali :P thx miśki :**
Czekam na nastepny i życze powodzenia.
OdpowiedzUsuńHej:D Nominowałam twój blog do Liebster Awards! Pytania na http://might-as-well-berry.blogspot.com ! ZAPRASZAM :D xx.
OdpowiedzUsuń