*Vanessa*
Jak zwykle obudziły mnie wrzaski.
Ojciec pewnie wyszedł do pracy. Zeszłam na dół, a tam stado zwierzaków zajadało się właśnie moimi ulubionymi płatkami śniadaniowymi.
Ojciec pewnie wyszedł do pracy. Zeszłam na dół, a tam stado zwierzaków zajadało się właśnie moimi ulubionymi płatkami śniadaniowymi.
- To moje płatki debile- krzyknęłam już w progu na moje
rodzeństwo.
- O wyluzuj, kupisz sobie drugie- powiedział ten zasrany
laluś.
- To były drugie!
- Spokojnie jakoś to rozwiążemy- jak zwykle Bartek próbował
złagodzić atmosferę, słodki gówniarz.
Nie znoszę ich. Poszłam się odświeżyć i ubrać. Zdjęłam koszulkę, w której zwykłam spać. Weszłam naga pod prysznic. Odkręciłam zawór, z góry spływały na mnie strugi zimnej wody. Po 15 minutach, owinięta w ręcznik poszłam do siebie. wyjęłam z garderoby ubrania i włożyłam na suche już ciało. Włosy wysuszyłam i pozostawiłam rozpuszczone. Zeszłam do salonu. Było podejrzanie cicho. Na stoliku, leżała karteczka: „pojechaliśmy już do szkoły, narka frajerko :P Matt Bartek i David ”. Ciule i jeszcze się podpisali. Zasrane gnoje.
Znowu spóźnię się do budy, dyro zadzwoni do ojca, a ten da mi szlaban. No bo sorry jest połowa stycznia, a ja spóźniam się każdego dnia, ile można?
Włożyłam do torby sok pomarańczowy i wyszłam. Na zegarku było już po 8:45, więc zaczęłam biec. Po 10 minutach byłam na miejscu. Wbiłam do klasy od chemii, którą miałam z moim wychowawcą. Oczy wszystkich skierowały się na mnie. Trójka pajaców zaczęła się śmiać. Spiorunowałam ich wzrokiem. Zajęłam miejsce obok Bartka.
Nie znoszę ich. Poszłam się odświeżyć i ubrać. Zdjęłam koszulkę, w której zwykłam spać. Weszłam naga pod prysznic. Odkręciłam zawór, z góry spływały na mnie strugi zimnej wody. Po 15 minutach, owinięta w ręcznik poszłam do siebie. wyjęłam z garderoby ubrania i włożyłam na suche już ciało. Włosy wysuszyłam i pozostawiłam rozpuszczone. Zeszłam do salonu. Było podejrzanie cicho. Na stoliku, leżała karteczka: „pojechaliśmy już do szkoły, narka frajerko :P Matt Bartek i David ”. Ciule i jeszcze się podpisali. Zasrane gnoje.
Znowu spóźnię się do budy, dyro zadzwoni do ojca, a ten da mi szlaban. No bo sorry jest połowa stycznia, a ja spóźniam się każdego dnia, ile można?
Włożyłam do torby sok pomarańczowy i wyszłam. Na zegarku było już po 8:45, więc zaczęłam biec. Po 10 minutach byłam na miejscu. Wbiłam do klasy od chemii, którą miałam z moim wychowawcą. Oczy wszystkich skierowały się na mnie. Trójka pajaców zaczęła się śmiać. Spiorunowałam ich wzrokiem. Zajęłam miejsce obok Bartka.
- Dlaczego znowu się spóźniłaś?!- wykrzyczał w moim
kierunku, ten łysy oszołom.
- Nie wiem, może zapyta pan moich pojebanych braci?!- miałam
już tego po dziurki, w domu oni, a w szkole on. Pojebało ich czy co?!
- Nie tym tonem. Zabieraj się do dyrektora młoda damo. –
wskazał na drzwi.
- Dobra!- wstałam gwałtownie zza stolika, chwyciłam torbę i
wyszłam z klasy trzaskając drzwiami. Poszłam pod gabinet dyrektora. Zapukałam
jak zwykle 2 razy. Usłyszałam ciche „proszę”. Weszłam kulturalnie do środka i
usadowiłam się na fotelu. Dyro był zajęty gadał z jakimiś chłopakami. Po chwili
do gabinetu weszło 3 palantów i dziewczyna Matta- Izabel. Usiedli naprzeciwko
mnie, na sofie.
- Wyluzuj to był żart- powiedział najmłodszy z braci.
- Stul ryj! – rzuciłam gniewnie. Nie chodzi mi już o te
spóźnienia, ale też o to, że nie szanują kobiet.
- Nie mów tak do niego!- tapeciara przemówiła.
- morda, to nie twoja sprawa. Nie mieszaj się !- oczy
obecnych chłopaków i dyra spoczęły na moich barkach.
-Vanesso, dlaczego znowu cię tu widzę?- nie wiem kurwa
stęskniłam się. Ja pierdolę ma problem.
- Właśnie Matt co ja tu robię?- zadałam to samo pytanie z
sarkazmem.
- Jesteś dziewczyną, to my jesteśmy silniejszą płcią.-
rzucił na odczepne. Nie daruję mu tego.
- Zajebie cie, jebany gnoju- rzuciłam się na niego,
dosłownie. Spadliśmy z kanapy i znaleźliśmy się na panelach. Usiadłam na nim
okrakiem i zaczęłam dusić. Pozostała dwójka ściągnęła mnie z najstarszego z
braci. Stanęłam obok dyrektora.
- Dzwonię do ojca! A za karę
szkolną, oprowadzisz chłopców- wskazał na piątkę chłopaków.- i zapoznasz ich z
zasadami panującymi w naszej szkole
- Ona i zasady- zaczęli się
śmiać.
- Ej odpuście jej w końcu to
dziewczyna- odezwał się lokaty.
- Wal się palancie. Niech pan
znajdzie inną naiwniaczkę. Ja ich nie będę oprowadzała- zasalutowałam jak w
wojsku- odmeldowuję się, nara.
- Jeśli wyjdziesz będziesz
musiała, wziąć udział w konkursie talentów i zostawać po szkole- zagroził.
Analizowałam jego słowa, konkurs talentów tak? Zemsta będzie słodka- co
wybierasz?- popatrzyłam na moich braciszków
- Konkurs i kible po szkole-
wyszłam z gabinetu. Udałam się w kierunku mojej szafki. Wykonałam szereg cyfr,
aby otworzyć. Po tej czynności, wyjęłam z torby książki, z których do ręki
wzięłam fizykę. Resztę razem z torbą wpakowałam do niebiesko- zielonej szafki.
U nas każdy z uczniów, musiał przyozdobić je wedle własnego gustu. Na mojej był obraz
przedstawiający gościa, który gra w kosza, w hokeja, nogę, trochę graffiti i
wiele innych. Moją szafkę, ktoś
gwałtownie zamknął. Jak się okazało był to Matt.
- W co ty grasz młoda?-
przyparł mnie do ściany i nie pozwolił się ruszyć. Jednak wyswobodziłam się i
stanęłam naprzeciw niego, z tym wyjątkiem że to jego plecy były oparte o
szafki.
- Niedługo się przekonasz. –
rzuciłam w jego stronę i poszłam do mojej przyjaciółki Emmy. Jest moim
przeciwieństwem. Ale jak to mówią przeciwieństwa się przeciągają. Siedziała
właśnie obok swojego brata, który odpowiadał za didżejkę. Oczywiście był to mój
pomysł, żeby w szkole na przerwach puszczano muzykę. I niech jeszcze mi dyro
wmówi, że nic nie robię dla szkoły. Przywitałam się z przyjaciółką i Carlosem –
brat Emmy.
- Możesz mnie zastąpić? Muszę
coś załatwić- popatrzył tym swoim wzrokiem.
- Pewnie- ucieszona usiadłam
na jego miejscu. Włączyłam piosenkę
puściłam na cały regulator. Razem z Em weszłyśmy na stół i zaczęłyśmy tańczyć,
potem nasze wygibasy przeniosły się na środek holu. Czułam na sobie wzrok
jednego z tych chłopaków, których poznałam w gabinecie. Po chwili dołączyli do
nas koledzy moich braci. Są nawet spoko. Kiedy moja nuta się skończyła,
dostaliśmy brawa i zadzwonił dzwonek.
Pożegnałam się z kumpelą i ruszyłam w stronę klasy. Poczułam dźgnięcie w ramie, odwróciłam się i kogo zobaczyłam? Piątkę „znajomych” w tym jednego, który dyskryminuje płeć przeciwną, czyli kobiety. Spiorunowałam go wzrokiem.
Pożegnałam się z kumpelą i ruszyłam w stronę klasy. Poczułam dźgnięcie w ramie, odwróciłam się i kogo zobaczyłam? Piątkę „znajomych” w tym jednego, który dyskryminuje płeć przeciwną, czyli kobiety. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Czego?! – można powiedzieć,
że nie lubię nawiązywać nowych znajomości, a co dopiero z takimi jak moi
bracia. Cóż braci wymienić nie mogę, bo to rodzina. Zaśmierdłe debile.
- Czemu jesteś zła? – zapytał
blondyn, nawet słodki, ale nie w moim typie. Popatrzyłam na lokatego i zaczęłam
się zastanawiać.
- Hm… myślę, że nie będę
zawracać wam głowy, tym że DZIŚ humor mi nie dopisuje. – uśmiechnęłam się
sztucznie i weszłam do środka. Niestety nasz plan lekcji układał jakiś kretyn,
bo tą lekcję również miałam z braćmi. Usiadłam z Mattem. Do klasy wszedł
nauczyciel, który od razu zaczął się po nas wydzierać, bo nie mieliśmy zadania.
- My mieliśmy trening-
powiedział „słodki gówniarz” i co? Oczywiście wyrozumiały fizyk nie krzyczał po
nich.
- Vanessa a ty jakie masz
wytłumaczenie? – wzięłam głęboki oddech.
- Cóż przez brak skupienia,
który zawdzięczam moim jakże świętym braciom, niestety zapomniałam je odrobić-
ta czasami powiem coś w „mądry” sposób. Usiadłam, ale nie na długo w spokoju.
Matt zaczął trącać mnie łokciem. Nie wytrzymałam. – Przepraszam, że
przeszkadzam w jakże ciekawej lekcji. – powiedziałam z ironią w głosie.
- Co znowu van?- nie on
jedyny mnie nie lubi, inni nauczyciele też nie darzą mnie specjalną sympatią.
- Mogę się przesiąść? –
popatrzył po klasie, w celu znalezienia mi nowego miejsca.
- Siadaj z Zaynem- że z kim?
Zrobiłam pytającą minę, chłopak wstał i pomachał do mnie.
- Tu jestem złotko-
powiedział chamsko. Uśmiechnęłam się sztucznie, zabrałam wszystkie swoje rzeczy
i usiadłam z mulatem. Boże czym ja ci
zawiniłam? Głupi bracia, którzy myślą że są nie wiadomo kim, jeszcze te
oszołomy. – ej słuchasz?- z mojego wewnętrznego monologu wyrwał mnie głos
mojego ławkowego sąsiada.
- Co?- wróciłam do
rzeczywistości.
- Pytam co robisz po szkole?
- Głuchy byłeś? Siedzę w
kozie. – beznadzieja, to nie pierwszy raz kiedy kibluję za oszołomów.
- No fakt, a po kozie?-
natręciuch.
- Nie wiem, chyba pójdę do parku. A co byś
chciał? – uśmiechną się nieśmiało.
- Zakumulować się z tobą. –
powiedział pewnie.
- Dlaczego? – już miał
odpowiedzieć, ale uprzedził go dzwonek. Chwyciłam swoje klamoty i wyszłam z
klasy.
__________________________________________
jak wam się podoba 1 rozdział?? liczę na komentarze z opinią i głosujcie w ankietach :P
o Boże zakochałam się *_______*
OdpowiedzUsuńWyczuwam ogromny talent ;)
Pisz dalej,bo nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów ! xx
dzięki :*
UsuńBardzo optymistycznie się zaczyna (tak to ironia). Mam nadzieje że coś rozwinie się między nią a Zaynem.
OdpowiedzUsuńTeraz ta gorsza strona. Nie odpowiada mi czcionka. Może jest to błahe ale nie mogę przeczytać jakiś słów. Było by fajnie jak byś ją zmieniła.
Proszę o informowanie mnie na moim blogu love-one-direction-imagine.blogspot.com/
Wyczuwam talent pisz dalej :**
thx :*
UsuńŚiwetny czekam na następny.
OdpowiedzUsuńdzięki :P
Usuń