- Niall
chodźcie!!- zawołał nas loczek. Zeskoczyłam z mojego miejsca i pomogłam zanieść
napoje. Niall i Heyley zabrali żarcie. Postawiliśmy wszystko na szklanym
stoliku i zajęliśmy miejsca. Chciałam usiąść na fotelu, ale Louis złapał mnie
na rękę i pociągnął. Także, ten maraton przesiedziałam na kolanach przyjaciela.
Obejrzeliśmy już ze trzy filmy. W tym horrory.
Heyley siedziała w objęciach Liama, coś czuję że coś między nimi będzie.
Zegar wybił godzinę trzecią nad ranem.
- O fuck
muszę już iść- wstałam z kolan Louisa i poszłam ubrać buty.
- Vani,
ale Heyley śpi- popatrzyliśmy wszyscy na moją siostrę i Li.
- To ją
zanieś, w końcu ci się podoba- chłopak się zaczerwienił. Potem wstał i pomógł
mi ubrać Heyls. Sam się ubrał i wziął ją na ręce. Wyszliśmy na dwór, po 5
minutach staliśmy przed drzwiami mojego domu.
- Otworzysz w końcu te drzwi?- ta jak bym miała klucze to otworzyłabym.
- Nie mam
kluczy- powiedziałam obojętnie.
- Że co?!
- Liam
spoko- zaczęłam go uspokajać. Wyjęłam wsuwkę z włosów Heyley i zaczęłam
majstrować przy zamku. Po chwili staliśmy już w korytarzu. Ściągnęliśmy kurtki
i poszliśmy zanieść Heyls do jej pokoju. Jej buty postawiliśmy przy łóżku, na
którym spała. – dobra chodź na kakao. – zeszliśmy na dół do kuchni. Zrobiłam
kakao, potem każde z nas razem ze swoim kubkiem usiedliśmy na krzesłach i
gadaliśmy.
- Heyley
będzie chodziła tu do szkoły?
- Tak, Emi
zapisze ją jutro. Ona ci się podoba, co nie?- chłopak znowu stał się purpurowy
na twarzy. – Liam, wyluzuj to nic złego się zakochać.
- Ja wiem-
czas nam bardzo szybko zleciał, bardzo dobrze nam się rozmawiało. Na dół zszedł
tato.
- A wy co
tak wcześnie?- spojrzeliśmy na mojego ojca.
- Cześć
tatuś. – pocałował mnie w czoło i poszedł robić kawę i śniadanie dla Emilly.
- A która
właściwie jest godzina?- spojrzeliśmy z Payne` m na zegarek. Szok gadaliśmy
przez trzy godziny. – dobra ja będę leciał, troche się zasiedzieliśmy.-
zaśmialiśmy się- to co widzimy się w szkole?
-Pewnie-
pożegnaliśmy się tak jak zwykle całusem w policzek, ubrał buty i wyszedł. Ja
natomiast poszłam do kuchni, w której tato robi śniadanie. Wzięłam łyka jego
kawy i poszłam się przebrać, bo do szkoły miała dziś na rano. Potem muszę iść
kupić prezent na to ich całe wesele, a potem nie wiem. Według planu udałam się
do łazienki. Odkręciłam wodę, która zbierała się w wannie, ja w tym czasie
poszłam bo garderoby po czyste ubranie. Wróciłam do pomieszczenia. Zrzuciłam z
siebie ciuchy i weszłam do gorącej wody. Po 15 minutowej chwili relaksu
wytarłam się ręcznikiem i ubrałam się,
wysuszyłam, a następnie rozczesałam włosy. Umalowałam się i zeszłam na dół,
wszyscy już zajadali. Dołączyłam do nich. Potem poszliśmy do szkoły, właściwie
poszłam. Chłopaki i Heyls jechali z Emi. Szłam przez park, gdy nagle ktoś
zasłonił mi oczy. Bardzo dobrze znałam te dłonie. To one rok temu mnie
uderzyły. Odwróciłam się i zobaczyłam tego, który cały czas mnie wykorzystywał,
bo jestem bogata.
- Cześć
kochanie- zaczęło mi się dźwigać.
- Czego
chcesz James? – nie miałam ochoty z nim wcale rozmawiać.
- Złotko,
nie tak ostro- zbliżył się i zaczął zakładać kosmyk włosów za ucho. Nienawidzę
tego. Nienawidzę go.
- Nie
dotykaj mnie palancie- popatrzyłam mu w oczy i powiedziałam mu to.
- Wpadnę
wieczorem- pocałował mnie w policzek i odszedł. Co to znaczy, że wpadnie
wieczorem. Jaja sobie robi czy co? Niech się odwali. Po 20 minutach byłam w szkole. Na holu
siedzieli chłopaki, a naprzeciwko nich Emma. Podeszłam najpierw do
przyjaciółki.
- Nie
zgadniesz, kogo spotkałam- rzuciłam torbę na ziemię i usiadłam obok niej.
- Zaskocz
mnie- uśmiechnęłam się.
- Jamesa –
zakrztusiła się właśnie wodą, którą piła. Zaśmiałam się.
- To
jakieś żarty?! Znowu się z nim zadajesz?!- zaczęła się awantura.
- Ja? Sama nie jesteś lepsza. A Logan?
- To
przeszłość- po jej wyrazie twarzy, można było wywnioskować, że też ją
odwiedzili. Nie czekając ani chwili dłużej przytuliłam ją.
- Chodź do
chłopaków- poszłyśmy do moich braci i przyjaciół. Po chwili dołączyła do nas
Heyley. Przedstawiłam jej Emmę. Poszliśmy na pierwszą lekcję, czyli matmę. Na
tym przedmiocie również siedziałam ze Stylesem, na szczęście w ostatniej ławce.
Byłam taka zmęczona, że mi się usnęło.
- Vanessa,
Vanessa – usłyszałam nad lewym uchem.
-Jeszcze
5 minut tato- powiedziałam zaspanym głosem, nie otwierając oczu. Usłyszałam
śmiechy.
- Vanesso
to jest szkoła, a nie hotel, w którym możesz się wyspać.- otworzyłam oczy.
- Dobra
już wstaję- zadzwonił dzwonek, a ja tak jak każdy wyszłam z klasy. Podszedł do
mnie dyro, a ten czego chce?
- Vanesso
jak tam sprawy wiosennego balu? – o kurwa bal. Co prawda jestem tą
przewodniczącą i do moich obowiązków należy organizacja różnych imprez, ale bez
przesady kilka miesięcy temu był bal zimowy, wybieraliśmy Królową Śniegu. U nas
na każdą porę roku przypada bal, na którym wybieramy królową. Do tego jeszcze Halloween,
walentynki i inne. Ileż można.
- No cóż jeszcze nic nie mam
- Wierz, że bal jest w marcu
- No
właśnie, a jest dopiero styczeń, więc spokojnie ranem z Emmą i Heyley coś
wymyślimy. – poszedł a ja zaczęłam go jechać.
- Nessie
wyluzuj- objął mnie ramieniem
- Bardzo
dobrze pasował ci ten tytuł Królowej Śniegu- ta wkopali mnie i wybrali na tą
głupią królową.
- Zimna
jak lód- po słowach lokatego, wszyscy zaczęli się śmiać. Potem poszliśmy na
resztę lekcji. O godzinie 15.00 wyszliśmy ze szkoły. Zjedliśmy obiad i o 19.00
umówiliśmy się do klubu. W między czasie, poszłam z Heyls, Emi i Emmą na
zakupy. Kupiłyśmy sukienki na wesele. Każda po dwie. Ze mną było najtrudniej,
bo noszę sukienki tylko w tedy kiedy muszę. O wiele bardziej wolę spódniczki.
Po zakupie kiecek, udałyśmy się po buty. Kolejny koszmar- szpilki. Około 17.45
postanowiłyśmy coś zjeść, padło na sałatki. Potem taksówka, zawiozła nas pod
dom. Emma mieszkała naprzeciwko nas, więc daleko iść nie musiała. Zaczęłyśmy
się przygotowywać na party. Wzięłam prysznic, ubrałam to,
włosy rozczesałam i zeszłam na dół. Emma już czekała usiadłam obok niej, a po
chwili zeszła Heyls, wyglądała ślicznie. Potem poszłyśmy do chłopaków. Wszyscy
oprócz Louisa byli gotowi. Po 10 minutach zszedł na dół razem z Sarą. Potem
pojechaliśmy do klubu dwoma autami. Jednym kierował Liam i jechali z nim Niall,
Heyls i Emma. A reszta jechała z Harrym. Po chwili byliśmy na miejscu.
Weszliśmy bez problemu. Poszliśmy
najpierw trochę potańczyć. Poczułam czyjeś ręce na biodrach, na początku
myślałam, że chłopaki robią sobie ze mnie żarty. Potem zobaczyłam Jamesa.
- Co ty tu
robisz?!
- Tańczę z
moją dziewczyną
- Byłą
dziewczyną – wkurzona poszłam do baru. Zamówiłam whisky , dołączyła do mnie
reszta moich przyjaciół. Oczywiście James i Logan- były chłopak Emmy- zaczęli
nas obmacywać i oferować, że postawią nam drinki.
- Gościu
zostaw ją w spokoju- Zayn też najwyraźniej miał dość ich towarzystwa.
- Zaraz
obiję ci tą śliczną buźkę
- Ej
wyluzujcie. A dla was- wskazałam na niego i Logana- mamy z Emmą niespodziankę.
– spojrzałam na przyjaciółkę i posłałam jej uśmiech. Od razu wiedziała o co mi
chodzi. Dopiłyśmy drinki i poszłyśmy do DJ` a . W tym klubie organizują
karaoke. Akurat skończyły śpiewać dwie dziewczyny.
- Yo
ludzie teraz specjalna dedykacja do niejakiego Logana i Jamesa.- spojrzałyśmy
na nich, byli zachwyceni. Chwyciłyśmy mikrofony i zaczęłyśmy śpiewać .
Ta piosenka jest z filmu „Victorious” . Ja śpiewałam solówki Tori, a Em
– Jade. Podczas naszego występu, zeszłyśmy ze sceny i podeszłyśmy do nich. Ich
miny były bezcenne. Wszyscy zaczęli się z nich śmiać. My za to zostałyśmy
nagrodzone brawami. Oddałyśmy mikrofony i usiadłyśmy na wcześniejsze miejsca.
- macie
świetne głosy- chłopaki zaczęli nas chwalić, co niezbyt spodobało się Sarze.
Ale co mnie obchodzi Sara. Bawiliśmy się doskonale.
- Wiesz,
że ona powiedziała, że jesteś żałosna i nigdy cie nie kochała?- kiedy wszyscy
poszli tańczyć Sara zaczęła swoje gierki.
- Wisi mi
to. Ja jej też nie kocham- wzruszyłam ramionami.
- Ona
wykorzystywała twojego ojca. Już w tedy była z moim tatą, a on był bardzo
bogaty. Chciała spłukać twojego starego. – co? Nie możliwe nie wierzę jej, to
nie prawda. Ojciec harował jak wół, żeby tej małpie żyło się jak w niebie, a
ona… szmata. Z oczy zaczęły spływać łzy. Miałam dość. Dość wszystkiego,
zabrałam torebkę i wybiegłam.
*Louis*
Podobało
mi się jak Nessie i Emma spławiły, tych gości. Mają świetne głosy. Poszliśmy
tańczyć. Kontem oka zauważyłem jak moja przyjaciółka wybiega z klubu. Ruszyłem
za nią, ale zatrzymała mnie Sara.
- Lou
zatańczysz? – zrobiła te maślane oczy.
- Sorry,
ale muszę pogadać z Nessie – złapała mnie za rękaw i nie chciała puścić. – co
ty odwalasz?
- Czemu to
robisz- miałem pytający wyraz twarzy- czemu się o nią tak martwisz?
- Lubię ją
- wyrwałem się z jej uścisku i poszedłem za przyjaciółką. Znalazłem ją.
Siedziała na krawężniku i płakała.
Usiadłem obok niej. – Nessie, coś się stało?- popatrzyła na mnie. Nie czekając
dłużej, przytuliłem ją.
- Ona go
okłamywała, wykorzystywała- głos jej się łamał.
- Kto?
- Valerie,
mojego tatę – popatrzyłem na nią.
- Nie
mieszaj się w ich sprawy. Oni sami to załatwią – wstała gwałtownie.
- To są
też moje sprawy. Weź lepiej mnie zostaw.- zniknęła w cieniu nocy. Po 10
minutach wołania i czekania. Wróciłem do klubu. Od razu podbiegła Sara. Zaczęła
się narzucać.
- O co ci
chodzi?! Co takiego powiedziałaś Nessie?! – złapałem ją za ramiona i zacząłem
wypytywać. Jej reakcja była inna niż się spodziewałem.
- Co się z
nami stało?- zbliżyła się bliżej mnie.
- O co ci
chodzi?
- Byliśmy
szczęśliwi, dopóki nie pojawiła się ta dziewucha- zrobiła minę małego dziecka,
które coś przeskrobało i teraz boi się konsekwencji
- Po
pierwsze nie byliśmy razem, po drugie nie mów tak o Nessie, a po trzecie co jej
powiedziałaś?!
- Prawdę,
najszczerszą prawdę- chwyciłem ją za ramiona i zacząłem trząś.
- Sara
gadaj, ale już- wrzeszczałem teraz na nią. Co we mnie wstąpiło?
- Dobra- w
końcu dała za wygraną- nawciskałam jej bzdety, że matka jej nie kocha i jest
żałosna- zaśmiała się.
- Jesteś
idiotką – a ona… pocałowała mnie
- Ja
ciebie też- dobra ja czegoś nie ogarniam. Mówię, że jest idiotką, a ta mnie
całuje. Są dwa wyjaśnienia tej sytuacji: chłopaki mnie wkręcają, albo Sara się
najebała. Zaczęła mnie całować, ale bardziej zachłannie, odepchnąłem ją.
- Co ty
robisz?- byłem zdezorientowany
- Nie
udawaj, wiem że też ci się podobam
- Okay, to
ja sobie pójdę- wycofałem się. Co do jej wypowiedzi. Jest całkiem ładna, ale to
wszystko. Sara to wredna laska, która myśli tylko o sobie. Poszedłem do Nessie.
Po 15 minutach spaceru stałem przed domem brunetki. Zadzwoniłem, otworzyła mi
Emilly.
- Louis,
coś się stało? – na jej twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Nie.
Jest Nessie?
- Przecież
szliście do klubu. – kurwa, zapomniałem, że ona wie. Jaki ze mnie pajac. Muszę
jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- No tak,
ale poszli beze mnie- idiota. Skarciłem się w myślach. Na nic lepszego cię nie
stać? Popatrzyłem na blondynkę. Kiwała głową na boki z niedowierzenia.
Zaprosiła mnie gestem dłoni do środka. Poszliśmy do kuchni. Usiadłem na wysokim
krześle, ona natomiast stanęła przy blacie i zaczęła przygotowywać napoje.
- Kawa,
czy herbata?- spytała nawet na mnie nie patrząc.
- Herbata.
– sięgnęła do szafki, z której wyjęła prostopadłościan- pudełko z herbatą. Po
chwili je odłożyła na miejsce. Czajnik zagwizdał. Wzięła go do ręki i zalała.
Następnie podała mi jeden kubek i usiadła obok mnie. Upiłem łyczek, ale zaraz tego pożałowałem, bo
oparzyłem się w język.
- Vanessa
ma trudny charakter. Jest twarda, ale jeśli ktoś coś powie o jej rodzinie; robi
się potulna jak baranek. Ona nie radzi sobie z tym, że matka wykorzystywała jej
ojca. Z tym, że ich zostawiła. To niszczy ją od środka. Kiedy ktoś zacznie
robić lub mówić coś o jej bliskich, ona nie umie nic zrobić. Upija się. –
popatrzyłem na nią, uśmiechnęła się lekko.
- Dlaczego
mi o tym mówisz?
- Louis
bądźmy szczerzy. Martwisz się o nią. To widać, że ci na niej zależy. – skąd ona
to wie?
- Jesteśmy
przyjaciółmi- sprostowałem. Emilly upiła napar.
- Rozumiem, ale nie zaprzeczasz, że się teraz o nią martwisz. – spuściłem głowę.
Muszę to sobie poukładać. Nessie teraz to muszę ją znaleźć. Czuję się za nią
odpowiedzialny. Czuję się jakbym ją już kiedyś spotkał, tylko nie wiem kiedy i
gdzie. To dziwne. Dość. Wyjąłem telefon i wybrałem jej numer. Przyłożyłem
urządzenie do ucha. Słyszałem sygnał, ale potem :” abonent jest czasowo nie
dostępny, spróbuj później”. Rozłączyłem się.
- Ja już
pójdę- wstałem, z zamiarem odejścia.
- Nie
zawiedź jej, gdy ci zaufa- uśmiechnąłem się. Wyszłem z ich domu. Szedłem
chodnikiem. Nie zawiedź jej. Już to zrobiłem. Znowu podjąłem próbę,
dodzwonienia się do Nessie. Niestety. Jednak nie poddawałem się, uparcie
dzwoniłem. Zbliżała się 23.00 jeszcze jutro to wesele. Poszedłem do domu,
usiadłem na fotelu i uparcie dzwoniłem, pod ten sam numer.
___________________________________
dobra, miśki mam czas!! i skręconą kostkę ;/ dzięki za komy i głosy. co sądzicie o rozdziale ?? :**
Świetny jak zawsze ;* Zapraszam do mnie u mnie jest nowy rozdział.
OdpowiedzUsuń