czwartek, 17 stycznia 2013

rozdział 8: james



- Niall chodźcie!!- zawołał nas loczek. Zeskoczyłam z mojego miejsca i pomogłam zanieść napoje. Niall i Heyley zabrali żarcie. Postawiliśmy wszystko na szklanym stoliku i zajęliśmy miejsca. Chciałam usiąść na fotelu, ale Louis złapał mnie na rękę i pociągnął. Także, ten maraton przesiedziałam na kolanach przyjaciela. Obejrzeliśmy już ze trzy filmy. W tym horrory.  Heyley siedziała w objęciach Liama, coś czuję że coś między nimi będzie. Zegar wybił godzinę trzecią nad ranem.
- O fuck muszę już iść- wstałam z kolan Louisa i poszłam ubrać buty.
- Vani, ale Heyley śpi- popatrzyliśmy wszyscy na moją siostrę i Li.
- To ją zanieś, w końcu ci się podoba- chłopak się zaczerwienił. Potem wstał i pomógł mi ubrać Heyls. Sam się ubrał i wziął ją na ręce. Wyszliśmy na dwór, po 5 minutach staliśmy przed drzwiami mojego domu.
- Otworzysz w końcu te drzwi?- ta jak bym miała klucze to otworzyłabym.
- Nie mam kluczy- powiedziałam obojętnie.
- Że co?!
- Liam spoko- zaczęłam go uspokajać. Wyjęłam wsuwkę z włosów Heyley i zaczęłam majstrować przy zamku. Po chwili staliśmy już w korytarzu. Ściągnęliśmy kurtki i poszliśmy zanieść Heyls do jej pokoju. Jej buty postawiliśmy przy łóżku, na którym spała. – dobra chodź na kakao. – zeszliśmy na dół do kuchni. Zrobiłam kakao, potem każde z nas razem ze swoim kubkiem usiedliśmy na krzesłach i gadaliśmy.
- Heyley będzie chodziła tu do szkoły?
- Tak, Emi zapisze ją jutro. Ona ci się podoba, co nie?- chłopak znowu stał się purpurowy na twarzy. – Liam, wyluzuj to nic złego się zakochać.
- Ja wiem- czas nam bardzo szybko zleciał, bardzo dobrze nam się rozmawiało. Na dół zszedł tato.
- A wy co tak wcześnie?- spojrzeliśmy na mojego ojca.
- Cześć tatuś. – pocałował mnie w czoło i poszedł robić kawę i śniadanie dla Emilly.
- A która właściwie jest godzina?- spojrzeliśmy z Payne` m na zegarek. Szok gadaliśmy przez trzy godziny. – dobra ja będę leciał, troche się zasiedzieliśmy.- zaśmialiśmy się- to co widzimy się w szkole?
-Pewnie- pożegnaliśmy się tak jak zwykle całusem w policzek, ubrał buty i wyszedł. Ja natomiast poszłam do kuchni, w której tato robi śniadanie. Wzięłam łyka jego kawy i poszłam się przebrać, bo do szkoły miała dziś na rano. Potem muszę iść kupić prezent na to ich całe wesele, a potem nie wiem. Według planu udałam się do łazienki. Odkręciłam wodę, która zbierała się w wannie, ja w tym czasie poszłam bo garderoby po czyste ubranie. Wróciłam do pomieszczenia. Zrzuciłam z siebie ciuchy i weszłam do gorącej wody. Po 15 minutowej chwili relaksu wytarłam się ręcznikiem i ubrałam się, wysuszyłam, a następnie rozczesałam włosy. Umalowałam się i zeszłam na dół, wszyscy już zajadali. Dołączyłam do nich. Potem poszliśmy do szkoły, właściwie poszłam. Chłopaki i Heyls jechali z Emi. Szłam przez park, gdy nagle ktoś zasłonił mi oczy. Bardzo dobrze znałam te dłonie. To one rok temu mnie uderzyły. Odwróciłam się i zobaczyłam tego, który cały czas mnie wykorzystywał, bo jestem bogata.
- Cześć kochanie- zaczęło mi się dźwigać.
- Czego chcesz James? – nie miałam ochoty z nim wcale rozmawiać.
- Złotko, nie tak ostro- zbliżył się i zaczął zakładać kosmyk włosów za ucho. Nienawidzę tego. Nienawidzę go.
- Nie dotykaj mnie palancie- popatrzyłam mu w oczy i powiedziałam mu to.
- Wpadnę wieczorem- pocałował mnie w policzek i odszedł. Co to znaczy, że wpadnie wieczorem. Jaja sobie robi czy co? Niech się odwali.  Po 20 minutach byłam w szkole. Na holu siedzieli chłopaki, a naprzeciwko nich Emma. Podeszłam najpierw do przyjaciółki.
- Nie zgadniesz, kogo spotkałam- rzuciłam torbę na ziemię i usiadłam obok niej.
- Zaskocz mnie- uśmiechnęłam się.
- Jamesa – zakrztusiła się właśnie wodą, którą piła. Zaśmiałam się.
- To jakieś żarty?! Znowu się z nim zadajesz?!- zaczęła się awantura.
- Ja?  Sama nie jesteś lepsza. A Logan?
- To przeszłość- po jej wyrazie twarzy, można było wywnioskować, że też ją odwiedzili. Nie czekając ani chwili dłużej przytuliłam ją.
- Chodź do chłopaków- poszłyśmy do moich braci i przyjaciół. Po chwili dołączyła do nas Heyley. Przedstawiłam jej Emmę. Poszliśmy na pierwszą lekcję, czyli matmę. Na tym przedmiocie również siedziałam ze Stylesem, na szczęście w ostatniej ławce.  Byłam taka zmęczona, że mi się usnęło.
- Vanessa, Vanessa – usłyszałam nad lewym uchem.
-Jeszcze 5 minut tato- powiedziałam zaspanym głosem, nie otwierając oczu. Usłyszałam śmiechy.
- Vanesso to jest szkoła, a nie hotel, w którym możesz się wyspać.- otworzyłam oczy.
- Dobra już wstaję- zadzwonił dzwonek, a ja tak jak każdy wyszłam z klasy. Podszedł do mnie dyro, a ten czego chce?
- Vanesso jak tam sprawy wiosennego balu? – o kurwa bal. Co prawda jestem tą przewodniczącą i do moich obowiązków należy organizacja różnych imprez, ale bez przesady kilka miesięcy temu był bal zimowy, wybieraliśmy Królową Śniegu. U nas na każdą porę roku przypada bal, na którym wybieramy królową. Do tego jeszcze Halloween, walentynki i inne. Ileż można.
- No  cóż jeszcze nic nie mam
 - Wierz, że bal jest w marcu
- No właśnie, a jest dopiero styczeń, więc spokojnie ranem z Emmą i Heyley coś wymyślimy. – poszedł a ja zaczęłam go jechać.
- Nessie wyluzuj- objął mnie ramieniem
- Bardzo dobrze pasował ci ten tytuł Królowej Śniegu- ta wkopali mnie i wybrali na tą głupią królową.
- Zimna jak lód- po słowach lokatego, wszyscy zaczęli się śmiać. Potem poszliśmy na resztę lekcji. O godzinie 15.00 wyszliśmy ze szkoły. Zjedliśmy obiad i o 19.00 umówiliśmy się do klubu. W między czasie, poszłam z Heyls, Emi i Emmą na zakupy. Kupiłyśmy sukienki na wesele. Każda po dwie. Ze mną było najtrudniej, bo noszę sukienki tylko w tedy kiedy muszę. O wiele bardziej wolę spódniczki. Po zakupie kiecek, udałyśmy się po buty. Kolejny koszmar- szpilki. Około 17.45 postanowiłyśmy coś zjeść, padło na sałatki. Potem taksówka, zawiozła nas pod dom. Emma mieszkała naprzeciwko nas, więc daleko iść nie musiała. Zaczęłyśmy się przygotowywać na party. Wzięłam prysznic,  ubrałam to, włosy rozczesałam i zeszłam na dół. Emma już czekała usiadłam obok niej, a po chwili zeszła Heyls, wyglądała ślicznie. Potem poszłyśmy do chłopaków. Wszyscy oprócz Louisa byli gotowi. Po 10 minutach zszedł na dół razem z Sarą. Potem pojechaliśmy do klubu dwoma autami. Jednym kierował Liam i jechali z nim Niall, Heyls i Emma. A reszta jechała z Harrym. Po chwili byliśmy na miejscu. Weszliśmy bez problemu.  Poszliśmy najpierw trochę potańczyć. Poczułam czyjeś ręce na biodrach, na początku myślałam, że chłopaki robią sobie ze mnie żarty. Potem zobaczyłam Jamesa.
- Co ty tu robisz?!
- Tańczę z moją dziewczyną
- Byłą dziewczyną – wkurzona poszłam do baru. Zamówiłam whisky , dołączyła do mnie reszta moich przyjaciół. Oczywiście James i Logan- były chłopak Emmy- zaczęli nas obmacywać i oferować, że postawią nam drinki.
- Gościu zostaw ją w spokoju- Zayn też najwyraźniej miał dość ich towarzystwa.
- Zaraz obiję ci tą śliczną buźkę
- Ej wyluzujcie. A dla was- wskazałam na niego i Logana- mamy z Emmą niespodziankę. – spojrzałam na przyjaciółkę i posłałam jej uśmiech. Od razu wiedziała o co mi chodzi. Dopiłyśmy drinki i poszłyśmy do DJ` a . W tym klubie organizują karaoke. Akurat skończyły śpiewać dwie dziewczyny.
- Yo ludzie teraz specjalna dedykacja do niejakiego Logana i Jamesa.- spojrzałyśmy na nich, byli zachwyceni. Chwyciłyśmy mikrofony i zaczęłyśmy śpiewać . Ta piosenka jest z filmu „Victorious” . Ja śpiewałam solówki Tori, a Em – Jade. Podczas naszego występu, zeszłyśmy ze sceny i podeszłyśmy do nich. Ich miny były bezcenne. Wszyscy zaczęli się z nich śmiać. My za to zostałyśmy nagrodzone brawami. Oddałyśmy mikrofony i usiadłyśmy na wcześniejsze miejsca.
- macie świetne głosy- chłopaki zaczęli nas chwalić, co niezbyt spodobało się Sarze. Ale co mnie obchodzi Sara. Bawiliśmy się doskonale.
- Wiesz, że ona powiedziała, że jesteś żałosna i nigdy cie nie kochała?- kiedy wszyscy poszli tańczyć Sara zaczęła swoje gierki.
- Wisi mi to. Ja jej też nie kocham- wzruszyłam ramionami.
- Ona wykorzystywała twojego ojca. Już w tedy była z moim tatą, a on był bardzo bogaty. Chciała spłukać twojego starego. – co? Nie możliwe nie wierzę jej, to nie prawda. Ojciec harował jak wół, żeby tej małpie żyło się jak w niebie, a ona… szmata. Z oczy zaczęły spływać łzy. Miałam dość. Dość wszystkiego, zabrałam torebkę i wybiegłam.
*Louis*
Podobało mi się jak Nessie i Emma spławiły, tych gości. Mają świetne głosy. Poszliśmy tańczyć. Kontem oka zauważyłem jak moja przyjaciółka wybiega z klubu. Ruszyłem za nią, ale zatrzymała mnie Sara.
- Lou zatańczysz? – zrobiła te maślane oczy.
- Sorry, ale muszę pogadać z Nessie – złapała mnie za rękaw i nie chciała puścić. – co ty odwalasz?
- Czemu to robisz- miałem pytający wyraz twarzy- czemu się o nią tak martwisz?
- Lubię ją - wyrwałem się z jej uścisku i poszedłem za przyjaciółką. Znalazłem ją. Siedziała  na krawężniku i płakała. Usiadłem obok niej. – Nessie, coś się stało?- popatrzyła na mnie. Nie czekając dłużej, przytuliłem ją.
- Ona go okłamywała, wykorzystywała- głos jej się łamał.
- Kto?
- Valerie, mojego tatę – popatrzyłem na nią.
- Nie mieszaj się w ich sprawy. Oni sami to załatwią – wstała gwałtownie.
- To są też moje sprawy. Weź lepiej mnie zostaw.- zniknęła w cieniu nocy. Po 10 minutach wołania i czekania. Wróciłem do klubu. Od razu podbiegła Sara. Zaczęła się narzucać.
- O co ci chodzi?! Co takiego powiedziałaś Nessie?! – złapałem ją za ramiona i zacząłem wypytywać. Jej reakcja była inna niż się spodziewałem.
- Co się z nami stało?- zbliżyła się bliżej mnie.
- O co ci chodzi?
- Byliśmy szczęśliwi, dopóki nie pojawiła się ta dziewucha- zrobiła minę małego dziecka, które coś przeskrobało i teraz boi się konsekwencji
- Po pierwsze nie byliśmy razem, po drugie nie mów tak o Nessie, a po trzecie co jej powiedziałaś?!
- Prawdę, najszczerszą prawdę- chwyciłem ją za ramiona i zacząłem trząś.
- Sara gadaj, ale już- wrzeszczałem teraz na nią. Co we mnie wstąpiło?
- Dobra- w końcu dała za wygraną- nawciskałam jej bzdety, że matka jej nie kocha i jest żałosna- zaśmiała się.
- Jesteś idiotką – a ona… pocałowała mnie
- Ja ciebie też- dobra ja czegoś nie ogarniam. Mówię, że jest idiotką, a ta mnie całuje. Są dwa wyjaśnienia tej sytuacji: chłopaki mnie wkręcają, albo Sara się najebała. Zaczęła mnie całować, ale bardziej zachłannie, odepchnąłem ją.
- Co ty robisz?- byłem zdezorientowany
- Nie udawaj, wiem że też ci się podobam
- Okay, to ja sobie pójdę- wycofałem się. Co do jej wypowiedzi. Jest całkiem ładna, ale to wszystko. Sara to wredna laska, która myśli tylko o sobie. Poszedłem do Nessie. Po 15 minutach spaceru stałem przed domem brunetki. Zadzwoniłem, otworzyła mi Emilly.
- Louis, coś się stało? – na jej twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Nie. Jest Nessie?
- Przecież szliście do klubu. – kurwa, zapomniałem, że ona wie. Jaki ze mnie pajac. Muszę jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- No tak, ale poszli beze mnie- idiota. Skarciłem się w myślach. Na nic lepszego cię nie stać? Popatrzyłem na blondynkę. Kiwała głową na boki z niedowierzenia. Zaprosiła mnie gestem dłoni do środka. Poszliśmy do kuchni. Usiadłem na wysokim krześle, ona natomiast stanęła przy blacie i zaczęła przygotowywać napoje.
- Kawa, czy herbata?- spytała nawet na mnie nie patrząc.
- Herbata. – sięgnęła do szafki, z której wyjęła prostopadłościan- pudełko z herbatą. Po chwili je odłożyła na miejsce. Czajnik zagwizdał. Wzięła go do ręki i zalała. Następnie podała mi jeden kubek i usiadła obok mnie.  Upiłem łyczek, ale zaraz tego pożałowałem, bo oparzyłem się w język.
- Vanessa ma trudny charakter. Jest twarda, ale jeśli ktoś coś powie o jej rodzinie; robi się potulna jak baranek. Ona nie radzi sobie z tym, że matka wykorzystywała jej ojca. Z tym, że ich zostawiła. To niszczy ją od środka. Kiedy ktoś zacznie robić lub mówić coś o jej bliskich, ona nie umie nic zrobić. Upija się. – popatrzyłem na nią, uśmiechnęła się lekko.
- Dlaczego mi o tym mówisz?
- Louis bądźmy szczerzy. Martwisz się o nią. To widać, że ci na niej zależy. – skąd ona to wie?
- Jesteśmy przyjaciółmi- sprostowałem. Emilly upiła napar.
- Rozumiem, ale nie zaprzeczasz, że się teraz o nią martwisz. – spuściłem głowę. Muszę to sobie poukładać. Nessie teraz to muszę ją znaleźć. Czuję się za nią odpowiedzialny. Czuję się jakbym ją już kiedyś spotkał, tylko nie wiem kiedy i gdzie. To dziwne. Dość. Wyjąłem telefon i wybrałem jej numer. Przyłożyłem urządzenie do ucha. Słyszałem sygnał, ale potem :” abonent jest czasowo nie dostępny, spróbuj później”. Rozłączyłem się.
- Ja już pójdę- wstałem, z zamiarem odejścia.
- Nie zawiedź jej, gdy ci zaufa- uśmiechnąłem się. Wyszłem z ich domu. Szedłem chodnikiem. Nie zawiedź jej. Już to zrobiłem. Znowu podjąłem próbę, dodzwonienia się do Nessie. Niestety. Jednak nie poddawałem się, uparcie dzwoniłem. Zbliżała się 23.00 jeszcze jutro to wesele. Poszedłem do domu, usiadłem na fotelu i uparcie dzwoniłem, pod ten sam numer.
___________________________________
dobra, miśki mam czas!! i skręconą kostkę ;/ dzięki za komy i głosy. co sądzicie o rozdziale ?? :**

1 komentarz:

  1. Świetny jak zawsze ;* Zapraszam do mnie u mnie jest nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń