sobota, 19 stycznia 2013

rozdział 10: przeszłość daje o sobie znać


hejo, ważna notka pod rozdziałem!!


- Co chciałeś?- uśmiechnął się. On i ten jego szelmowski uśmieszek. Grrr
- Spokojnie kochanie- obiął mnie ramieniem
- Mów o co ci biega, nie mam czasu- jak on mi działa na nerwy. Jak ja mogłam zakochać się w takim palancie?! Sama się sobie dziwię. Kiedyś był fajny, czyli jakiś rok temu.
- A co spieszysz się do nowego kochasia?- rzuciłam złowrogie spojrzenie w stronę Logana. Najchętniej bym mu przefasonowała tą śliczną mordkę.
- Ej spokojnie. Mam coś dla ciebie słonko- popatrzył tym wzrokiem. Już wiedziałam o co mu chodzi. Zaczęłam się cofać do tyłu. Oni zaczęli się śmiać.- no co, ojciec jeszcze nie wie? Twój nowy boyfriend pewnie też. Haha – dobra muszę coś sprostować. Jakiś czas temu zaczęłam brać. Nie wiem co się ze mną wtedy stało. To wszystko przez to, że miałam dość takiego traktowania. Cięłam się też. Ale to przeszłość.
- Zabierz to ode mnie- powiedziałam spokojnie.
- Zabierz to, na wszelki wypadek. Słyszałem, że twoja matka wróciła- włożył dragi i żyletkę to mojej kieszeni.  
- Po co mi to dajesz? Nie dam ci kasy- wiem, że jej potrzebowali, żeby zapłacić za towar.
- Nie chce twojej kasy. Mam swoją. Daj znać jak będziesz chciała więcej. A teraz wypad.- uciekłam. Kiedy doszłam do sali zaczęłam się zastanawiać, skąd oni to wiedzą? No, że matka wróciła? Nie ważne, teraz mam ważniejszy problem, a mianowicie te dragi. Kiedyś, czyli 6 miesięcy temu pokonałam to. Mam silną wolę, nie zamawiałam już u nich. A teraz mój wysiłek może pójść na marne. Jeden cholerny błąd i sukces pęknie jak bańka mydlana. Kurwa. Postanowiłam wejść do środka. Stanęłam przy drzwiach.
- I co załatwiłaś, to co miałaś?- popatrzyłam na adresata, tych słów.
- Ta, powiedzmy, że tak.- lokaty się uśmiechnął.
- Przepraszam, za to co powiedziałem- popatrzyłam mu w oczy, nie kłamał. Naprawdę żałował.
- Nie szkodzi…
- Co nie szkodzi?- dołączył do nas Louis.
- Nic- powiedzieliśmy równocześnie.
- Nessie, zatańczysz?- ukłonił się tak jak w tych tandetnych filmach.
- Ależ oczywiście- też zaczęłam grać w tą grę. Zielonooki się zaśmiał. Ruszyliśmy na parkiet. Włączyli piosenke i zaczęliśmy tańczyć. Objął mnie w pasie, a ja owinęłam ręce wokół jego szyi. Przycisnął mnie do siebie. Głowę miałam opartą o jego tors. Bujaliśmy się wolno w rytm muzyki,  podeszła do nas Sara.
- Lou zatańczymy??- chłopak popatrzył na mnie.
- Sorry, ale właśnie tańczę z Nessie – oderwałam się od niego.
- Ej spoko możesz iść mnie to nie przeszkadza- uśmiechnęłam się. Z jego miny można było wywnioskować niechęć, ale poszedł. Tańczyłam jeszcze z Mattem, Bartkiem, Davidem, Zaynem, Niallem i Harrym. Heyls cały czas z Payne` m. Hahaha miłość wisi w powietrzu. Około godziny 23.00 zaczęliśmy się zbierać. Także po 23.30 byliśmy już w domu. Od razu położyłam się spać.
*Louis*
Tańczyłem z Sarą cały czas. Kiedy chciałem iść do kogoś innego nie pozwalała. Masakra. Około 23.30 byliśmy już w chacie. Położyłem się od razu spać.
*Vanessa*
O Boże, ale się dzisiaj wyspałam. Przetarłam oczy i wyskoczyłam z łóżka. Chłopaki, ojciec, Heyls i Emi pewnie pojechali na poprawiny. Powiedziała im wczoraj, że nie idę. Poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie strój roboczy, weszłam naga pod prysznic. Zimne strużki spływały wzdłuż mojego ciała. Po 15 minutach relaksu, owinięta w ręcznik poszłam do mojej garderoby. Po kilku minutach wyjęłam ubrania  i założyłam na siebie. Włosy jak zawsze rozczesałam. Zeszłam na dół.  Do torby spakowałam tablet, mój telefon, portfel, sok i kilka ciastek. Wyszłam na zewnątrz. Spacerowałam po parku, po przedmieściach. Usłyszałam dziecięcy krzyk. Pobiegłam tam skąd dobiegał hałas. Znalazłam się w mieszkaniu, a raczej ruinie. Stał tam wyskoki mężczyzna, w ręku trzymał pas. W kącie siedziała mała dziewczynka, cała zapłakana.
- Co tu się dzieje?- zapytałam, a facet odwrócił się w moim kierunku.
- Nic, a teraz spadaj to nie twoja sprawa laleczko- był pijany. Co ja gadam, schlany w trzy dupy. Nie zwracając na niego najmniejszej uwagi podeszłam do malucha. Przykucnęłam przy niej.
- Czy on zrobił ci krzywdę?- popatrzyła podkrążonymi oczami, na jej twarzy można było dostrzec siniaki. Co za bydle. Ona pokiwała twierdząco głową.
- Ty suko, jesteś taka jak matka- skąd ja to znam. Wstałam i podałam dziewczynce rękę, chwyciła ją. Pomogłam jej wstać i prowadziłam do wyjścia. – a wy dokąd się wybieracie?!- podszedł i szarpnął małą za włosy, zaczęła krzyczeć.
- Zostaw to dziecko zgredzie!- teraz mnie chciał zadać cios. Jeśli ciosem, można nazwać szarpnięcie za włosy. Zrobiłam unik i zadałam cios w jego pijaną mordę. Złapałam dziewczynkę na ręce i wybiegłam. Nie zwolniłam ani na sekundę, do czasu gdy nie znalazłyśmy się w parku. Usadziłam brzdąca na ławce i zaczęłam wycierać jej oczka.
- Dziękuję- uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. Nie wrócisz już tam. Zamieszkasz ze mną. – przytuliła mnie. – dobra chodź. Musimy iść na policję, a potem na zakupy do centrum. – złapała mnie za rękę. Nasz kierunek? Komisariat. Byłyśmy szybko na miejscu. W środku był Moris, Baret, Tomson i inni.
- Vanesso, jeśli znowu…- przerwałam, mu.
- Nie mam zamiaru was obrażać i pakować się w tarapaty.- sprostowałam.
-Więc co cię sprowadza?- zapytał przyjaciel ojca, zasiadając wygodnie za biurkiem.
- On ją bije, weźcie coś zróbcie
- O czym ty mówisz?- ich przewróciłam oczami
- Dobra to od początku. Idę sobie po przedmieściach, słyszę krzyk. Biegnę w tą stronę, wchodzę do domu i widzę faceta, który bije to dziecko- wskazałam na dziewczynkę- pasem. Ten pijak, chciał ją zabić. Widzicie jej twarz?!- buzowało we mnie. No, bo jak można maltretować własne dziecko?!
- I co zrobiłaś?- zapytał Baret.
- Przywaliłam mu w ryj i przyprowadziłam to dziecko tutaj.
- Słonko- przykucnął przy małej- czy masz tu jakąś rodzinę?
- Nie - powiedziała cichutko.
- Vanesso, ona trafi do domu dziecka.- o nie. Nie pozwolę na to.
- Tato ją adoptuje. Po za tym, dom dziecka jest kilka godzin stąd.
- Dobra, daję ci dzień. Potem, trafi do domu dziecka. Dopiero w tedy będziecie mogli ją przygarnąć. Oczywiście po rozprawie sądowej – wyjaśnił mi wszystko Tomson.
- Dzięki- wyszłyśmy z posterunku. Zadzwoniłam po taksówkę. – jak masz na imię?
- Kelly, a ty?- uśmiechnęłam się.
Kelly - 5lat
- Vanessa, ale możesz mówić Vani.- zachichotała. Podjechała taksówka. Wsiadłyśmy i pojechałyśmy do centrum na małe zakupy. Na miejscu byłyśmy po 15 minutach. Chodziłyśmy po sklepach i kupowałyśmy ciuchy, dla mnie i dla Kelly. Po 2 godzinach, małą bolały nogi, więc poszłyśmy coś zjeść do McDonalds` a . Po „obiedzie” – jeśli obiadem można nazwać cole, cheeseburgery i frytki. Poszłyśmy na dalsze zakupy. Szczerze mówiąc to czułam się jak z młodszą siostrą. Było świetnie. Po jakże wyczerpujących zakupach, pojechałyśmy do domu. Na miejscu, włączyłam Kelly bajki na Disney Chanel, leciała ta dziewczyna, która zakłada perukę i śpiewa. Nie oglądałam nigdy takich bajek, dlatego nie wiem jak się nazywa.
- Vani? – spojrzałam na dziewczynkę.
- No?
- A jak twój tato nie pozwoli mi tu mieszkać?- posmutniała.
- Nigdy tak nie mów, mój tata się zgodzi. – przytuliłam ją. Siedziałyśmy tak i oglądałyśmy te bajki dla dziewczynek.
*Louis*
Drugi dzień wesela, drugi dzień z Sarą. Nessie sobie, dziś darowała. Ciekawe co teraz robi? Chłopaki tańczą, chociaż Hazza i Malik o czymś gadają. Postanowiłem, że dołączę do tej dyskusji.
- Co tam?- zapytałem, a oni obaj popatrzyli na mnie, jakoś dziwnie.
- Czy ty coś czujesz do Vani?- zapytał Malik.
- Wow, prosto z mostu, ale tak czuję coś do Nessie. – ich miny były bezcenne. – przyjaźń, może kiedyś będzie coś więcej. Teraz tylko przyjaźń. – sprostowałem, a oni odetchnęli z ulgą.- czy ja o czymś nie wiem?- zaczęli się śmiać. Czyli, któryś z nich leci na Nessie.
- Dobra, plan jest taki. Ferie spędzamy w Szwajcarii. Co ty na to?- Hazza uśmiechnął się.
 - Czyli my i narty, tak?- zapytałem, dla upewnienia się.
- My, Sara, Justin Bieber, Heyley i Vanessa jak się zgodzi.- wyjaśnił Zayn.
- Spoko, to zapytam ją wieczorem- i teraz znowu zostałem znaleziony, przez gnębicielkę.
- Lou chodź tańczyć- chwyciła mnie pod ramię i prowadziła w stronę parkietu.
- Ej, Sara jedziesz z nami na ferie do Szwajcarii?!- zawołał Harold. Świetnie, dopiero teraz ją pytają. Mądrale. Dziewczyna spojrzała na mnie, wysiliłem się na sztuczny uśmiech.
- No pewnie- krzyknęła i poszliśmy tańczyć.
*Vanessa*
Usłyszałam dzwonek do drzwi i momentalnie zerwałam się na równe nogi. Najwyraźniej mi się przysnęło, zresztą Kelly nie lepsza, też słodko śpi. Podbiegłam do drzwi i uchyliłam. Stał tam tato, bracia, Emi, Heyls i chłopaki.
- Siema- wrzasnęli wszyscy.
- Ciszej głąby- uciszyłam i wpuściłam całą hołotę do środka. Weszli do salonu.
- To ty masz dziecko?!- zdziwił się Matt.
- Tak, kurwa nie zauważyłeś jak chodziłam z brzuchem?- rzuciłam z sarkazmem.
- Vani, skąd masz to dziecko- zapytał ojciec, on i ten jego głos nawet trupa by zbudził. Kelly wstała i przetarła oczka.
- Vani, kto to?- podeszła do mnie.
- No więc Kelly do mój tata, to Emilly, Heyley- wskazałam na mężczyznę w garniturze i dwie dziewczyny w sukienkach- to moi bracia, Matt, Bartek i David. A to – teraz przedstawiałam One Direction- Louis, Zayn, Harry, Liam i Niall, moi koledzy. A to Kelly- wskazałam na dziewczynkę, która lekko się uśmiechała.
- Okay, ale czemu ją porwałaś- on jest, głupi czy tępy. Ja się pytam, kto go tworzył? David jak zwykle nic nie ogarnia.
- Ona mi pomogła- powiedziała blondynka. Ojciec kucnął przy niej.
- Jak ci pomogła?- młoda uroniła łezki.
- Stary, ją lał więc ja przylałam jemu- powiedziałam i poszłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam sok jabłkowy, który wlałam do kubka z misiem. Wzięłam naczynie i wróciłam do reszty. Podałam naczynie Kelly.
- Vanessa, wiesz że trzeba to zgłosić, nie możesz jej tu trzymać- wyjaśnił Liam.
- Byłam już na policji, teraz wszystko zależy od was- powiedziałam w kierunku taty i Emi- może tu zostać i być waszą córką i naszą siostrą?- patrzyłam na nich pewnie. Zapadła nie zręczna cisza, ojciec i Emilly gapili się na siebie. Nienawidzę czekać!! – więc jak, może tu zostać czy nie?!- nosiło już mną, no bo co to za filozofia. Tak może, nie, nie zgadzamy się. Ale to jest na serio trudne. Łapiecie ironię??
- Zgadzamy się- powiedziała Emi. Przytuliłam ją.
- Miejmy nadzieję, że ten facet nie wytoczy ci sprawy za pobicie- tata jak zawsze przesadza.
- On bije dziecko, a jak sam dostaje w morde to jest źle? Bez jaj- wszyscy wybuchli śmiechem.
- To może ja pójdę położyć Kelly spać- zaproponowała Emi. Następnie wzięła dziewczynkę na ręce i poszły na górę.
- Okay, to ja już też idę do siebie- miałam w planie już iść, ale plany się zmieniają.
- Vani, mamy propozycję- powiedział Niall.
- Mów
- Jedziesz z nami na ferie do Szwajcarii??- zaproponował Lokers
- Na narty?
- No- potwierdził Zayn.
- Pewnie. A teraz dobranoc
- Może byś nas odprowadziła, bo ja się boję wracać sam- powiedział głosem przestraszonego chłopca, mój przyjaciel. Zaśmiałam się. Ubrałam kurtkę, buty i mogliśmy iść. Wyszliśmy z domu. Lou złapał nie za rękę, nie przeszkadzało mi to przecież sie przyjaźnimy. Szliśmy przez 5 minut. Standard.
- Okay, to ja się będę zbierać- chciałam się pożegnać.
- Nie będziesz wracać , po ciemku do domu. Zostajesz na noc- powiedział stanowczym głosem Louis. Reszta razem ze mną się zaśmiała. No cóż, jak mus to mus.
- Niech będzie- weszliśmy do środka. Ściągnęłam kurtkę i buty. Strasznie chciało mi się pić, więc poszłam do kuchni. Czuję się u nich jak u siebie w domu. Wyjęłam z lodówki  piwo. Odwróciłam się, a przede mną stał Louis.
- Obiecałaś- wyjął mi puszkę z ręki i odłożył na blat. Następnie zaczął szperać w lodówce. Po chwili podał mi sok. – proszę- uśmiechnął się, boże jak on to robi, że ma taki śliczny uśmiech.
- Dzięki- uśmiechnęłam się. Wskoczył mi na barki. Troche mnie to zaskoczyło.
- Do mojego pokoju, brązowy wierzchowcu, o imieniu Nessie!- zaśmiałam się. A co mi tam, niech stracę. Był troche ciężki, ale dzielnie weszłam po schodach i dotarłam do jego pokoju. Zeskoczył z moich pleców. – dziękuję- pocałował mnie w policzek. Zdjęłam spodnie, a Lou garnitur i koszulę. Tak, że był w samych bokserkach. Położyliśmy się do łóżka, leżeliśmy tak jak ostatnio. On obejmował mnie ramieniem, ja na jego umięśnionej klacie. Zasnęłam. 
___________________________________
miśki, co sądzicie o rozdziale?? informuję że możecie zadawać pytania bohaterom, mi też. - oczywiście jak chcecie. jeśli chcecie, aby rozdziały pojawiały się szybciej musicie zacząć komentować. bo w tedy dostaje powera i mam chęci. standardowo dzięki za komy( nawet jeśli są tylko informacją że pojawił się nowy rozdział :]) i głosy :P

4 komentarze:

  1. Hej. Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem i jestem z tego bardzo zadowolona. Czytam go od 5 rozdziału i strasznie mnie wciąga. Oczywiście wcześniejsze też przeczytałam. Moim zdaniem masz ogromny talent. Świetnie opisujesz każdą sytuacje, potrafisz zbudować odpowiedni nastrój. Jest to jeden z najlepszych blogów, które czytam. Wiem, że wcześniej nie zaszczyciłam Cię komentarzem, ale jestem strasznie leniwa w tych sprawach. Ciekawie wprowadziłaś wątek Kelly i ogółem fajnie się czyta to, co stworzysz. Mówiłam już, że nienawidzę Sary? Jeśli nie, to teraz mówię. Ta istota działa mi na nerwy! Niech się odczepi od Lou. On ma być z Vani. To tak w ramach sugestii. Pisz szybciutko nowy rozdział, bo już nie mogę się doczekać. Jeśli masz ochotę to zajrzyj na mojego bloga
    http://love-me-or-fuck-off.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie z Ann jesteś naprawde świetna. Pisz nastepny bo niemogę się doczekać ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie chciałabym przeprosić od razu za spam.
    Zapraszam na już siódmy rozdział z perspektywy Mai, który pojawił się na blogu! -> http://love-treachery-disease.blogspot.com Mam nadzieję, że rozdział się spodoba oraz skomentujesz a jak jeszcze nie obserwujesz to zaobserwujesz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam bardzo za spam.
    "Rivendale Hospital to placówka dla młodzieży między szesnastym, a dwudziestym pierwszym rokiem życia, która zmaga się z wieloma problemami. Anoreksja, schizofrenia, depresja czy próba samobójcza to jedne z wielu przeszkód jakie stają im na drodze. Czy ktoś będzie w stanie pomóc tym zagubionym nastolatkom? A może zdecydują się na inne środki pomocy? Jak w nowym miejscu poradzi sobie siedemnastoletnia Elle? I czy przez to wszystko pomoże jej przejść stała mieszkanka szpitala - Fleur? Oczywiście jak w każdej historii pojawi się wątek miłosny, który zapewne jeszcze bardziej namiesza w życiu bohaterów." zapraszam na mojego bloga --- > http://sick-mad-sad.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń