-Do jakiegoś Louis.
-Czy ty jesteś mądry?! To jej były!- wrzasnęłam na tyle
głośno, że Vani się przebudziła.
-Co jest?- powiedziała zachrypniętym głosem. Wyglądała jak
sto kilo nieszczęścia.
*Louis*
Jakieś dwa tygodnie temu wyszedłem ze szpitala. Dzwoniłem do
Nessie, ale nie odbierała. Siedzieliśmy właśnie z chłopakami i dziewczynami u
nas w salonie, kiedy zadzwoniła moja komórka. Na wyświetlaczu pojawił się
napis: „Nessie <3”. Szybko nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem
urządzenie do ucha.
(rozmowa, L- Louis, J- Jake)
L- Nessie?
J- nie mówi Jake
L- chłopak?
J- przyjaciel
L- Nessie coś się stało?
J- Vani jest chora
L-mam przyjechać?
J- jakbyś mógł
L- dobra, ale gdzie ona jest?
J- Sydney
L- co?! Podaj mi jeszcze adres
J- wyśle ci SMSa
L- dobra to nara
J- no narka- chłopak się rozłączył, a ja szybko pobiegłem na
górę się spakować. Nareszcie wiem gdzie ona jest i mogę ją odwiedzić. Do mojego
pokoju wbiegli wszyscy.
-Gdzie ty się wybierasz?- zapytała Sara. Posłałem jej
złowrogie spojrzenie, gdyby dała mi spokój to bym nie zdradził Nessie i teraz
nie musiałbym lecieć do Sydney.
-Nie twoja sprawa- rzuciłem oschle. – Liam zabukuj mi bilet
do Sydney- powiedziałem i dalej się pakowałem.
-A po co tam lecisz? – głupie pytanie Hazz. Pomyślałem.
-Do Nessie
-Ona jest w Sydney?!- zdziwiła się Heyley.
-No jest i jest chora. Zabukowałeś?
-No, lot masz za godzinę może być?- uśmiechnąłem się. Położyłem
rękę na jego barku i powiedziałem tylko : „dzięki stary”. Złapałem torbę i
pobiegłem do garażu. Wsiadłem w samochód i pojechałem na lotnisko droga zajęła
mi 30 minut, potem odprawa i już siedziałem w samolocie. Lot przespałem, a
obudziłem się dopiero na miejscu. Ten cały Jake wysłał mi SMSa z jej adresem.
Wsiadłem w taksówkę i pojechałem pod jej nowy dom. Po upływie około 25 minut
kierowca zatrzymał się przed kamienicą. Zapłaciłem i wszedłem do środka. Na
korytarzu można było usłyszeć kłótnię, dlatego tam poszedłem.
-Jesteś idiotą myślisz, że mi jest łatwo?!- krzyczała jakaś
blondynka, na jakiegoś bruneta.
-Ava przecież możesz powiedzieć- chciał ją przytulić, ale
się odsunęła.
-Nie mogę- z jej oczu zaczęły spływać łzy. Minęła mnie i
zbiegła na dół. Chłopak złapał się za głowę, a chwilę później przyłożył dłonią
w ścianę, z cegieł.
-Kurwa- mruknął.
-Siema, nie wiesz gdzie mieszka Nessie? – chłopak popatrzył
na mnie.
-Na samej górze, po prawej stronie. Drzwi otworzy ci Jake,
albo Tami- powiedział jakby od niechcenia.
-Dzięki- ruszyłem dalej schodami na górę. Zapukałem, a drzwi
otworzyła mi dziewczyna o brązowych włosach do piersi, z okularami na nosie.
Ubrana była w krótkie spodenki i niebieską bokserkę. Na twarzy gościł jej
grymas.
-Jesteś Louis, no nie?- kiwnąłem niepewnie głową kilka razy
w górę i w dół. – wchodź- zaprosiła mnie gestem dłoni do środka.
-Gdzie Nessie?
- Prosto i w prawo- pokazała ręką, a sama poszła do kuchni.
Szedłem tak jak mi kazała. Pchnąłem niepewnie drzwi i co widzę? Jakiś chłopak
siedzi przy niej i ją przytula. Byłem wściekły. Odchrząknąłem głośno, a chłopak
na mnie popatrzył i się uśmiechnął.
-Siema, Jake – wystawił do mnie rękę, którą od niechcenia uścisnąłem.
-Louis- odburknąłem.
-To ja pójdę do Tami. Trzymaj się Vani- wyszedł z jej
pokoju, a ja przysiadłem na jej łóżku. Wyglądała paskudnie. Włosy potargane,
oczy załzawione, wokół jej łóżka pełno zużytych chusteczek.
-Nessie?- szepnąłem jej na ucho.
-Louis co tu robisz?- powiedziała zachrypniętym głosem. Nie
czekając dłużej położyłem się obok niej i ją przytuliłem. Nie stawiała oporów,
chyba z braku sił. Wtuliła się we mnie bardziej. – skąd wiedziałeś gdzie
jestem?- popatrzyła prosto w moje oczy. Nie mogę jej znowu okłamać, bo mi nigdy
nie wybaczy.
-Twój kolega dzwonił. Coś ty robiła, że jesteś chora?-
zaśmiała się.
-Siedziałam na deszczu przez 3 godziny. Przez jednego dupka.
– odsunąłem się troche od niej i popatrzyłem na nią z przerażeniem. Chyba nie
mówi o mnie? Brunetka chyba to zauważyła, bo się lekko uśmiechnęła. – to nie
przez ciebie, tylko przez Alexa- nie wiem kto to, ale teraz jestem w stanie go
zabić, za to że przez niego cierpi i jest chora. Co za palant. Przypomniało mi
się.
-Nessie mam coś dla ciebie na urodziny- wyjąłem z kieszeni
pudełko, które jej podałem. Jej oczy się zaświeciły. Otworzyła wieko i się
uśmiechnęła.
-Piękny, dziękuję- pocałowała mnie w policzek. – założysz
mi?- kiwnąłem pionowo głową, że się zgadzam.
Podała mi łańcuszek,
a potem odwróciła się do mnie plecami. Zgarnąłem jej włosy na lewą stronę i
zapiąłem wisiorek. Potem pochyliłem się i musnąłem jej obojczyk. Odwróciła
głowę i spojrzała na mnie. Zagryzła dolną wargę i się lekko uśmiechnęła.
Wiedziałem do czego zmierza, usiadła naprzeciwko mnie. Złapałem ją za policzek
i przyciągnąłem bliżej swoich ust. Już miałem ją pocałować, ale…
____________________________________
rozdział 39 boziu dużo już ich troche, a mam do tego opowiadania jeszcze duże plany XD. dzięki że się podpisujecie anonimki ;P jak tam rozdział? wiem troszke krótki, ale pisany na szybko. właśnie wróciłam z urodzin- wiem wcześnie, ale nie chciało mi sie tam siedzieć =]. piszcie co myślicie ;**
Zabić cię za taki moment.? O.O
OdpowiedzUsuńBoski rozdział ! *_________*
Świetny rozdział. Szybko wstawiaj kolejny!!!!
OdpowiedzUsuńLily
Beże genialny! Juz nie moge się doczekać next'a ! Wstawisz dzisiaj ? Plosie ???
OdpowiedzUsuńPozdr.Karolaaa Buziaki xx.
Mega rozdział. Dawaj next.
OdpowiedzUsuń