środa, 20 marca 2013

rozdział 37: powrót

*Vanessa*
Długie włosy za piersi, usta pomalowane czerwoną szminką. Na nosie czarne okulary. Ubrana w szarą bluzkę na ramiączkach, na której była koszula w kratę. Na nogach jeansowe spodenki i buty za kostkę. Na ramieniu zarzucona brązowa torba. Na lewej ręce bransoletka z logo Nirvany. To widzę dziś w lustrze. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki. Usiadłam przy stole razem z moimi nowymi przyjaciółmi. Przyjaciółmi? Chyba mogę ich już tak nazwać. Na pewno mogę nadać to miano Tami. Ava podała mi talerz z jajecznicą. Jest naprawdę świetną kucharką, no ale nie dziwię się, w końcu jej mama ma własną restaurację. Po śniadaniu ruszyliśmy do szkoły. Droga zajęła nam jakieś 15 minut, bo po upływie tego czasu staliśmy już przed placówką. Nawet fajny budynek. Do uszu dobiegła piosenka Wheatus „Teenage Dirtbag” co oznaczało, że ktoś chce się ze mną skontaktować. Wyjęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz „tata”. Nie pewnie nacisnęłam zielony guziczek i przyłożyłam telefon do ucha.
(rozmowa, V- Vanessa, T- tata)
V- cześć tatuś
T- Vani gdzie ty jesteś?
V- em… w tej chwili wchodzę do szkoły. Zapisałam się na studia dziennikarskie.
T- to super kochanie, ale pytam o miejscowość
V- nie mogę powiedzieć, bo powiesz reszcie, a ja nie chcę żeby wiedzieli. Muszę kończyć mam zajęcia- rozłączyłam się. Podeszło do nas kilku gości.
-Siemka, kto to?- zapytał i wskazał na mnie chłopak o włosach koloru ciemny blond, brązowych oczach, ciemnej karnacji. W ręku miał piłkę do siatkówki.
-Vani, nasza współlokatorka- oznajmił mu Jake.
-Alex- podał mi dłoń, którą uścisnęłam. – robimy dziś imprezę na jachcie ojca, widzę was wszystkich.- powiedział na odchodne.
-Sie wie stary- dodał Nick. Razem z Av, którą obejmował ramieniem weszli do budynku. Ja, Tami i Jake szliśmy za nimi.
-kilka godzin później-
Zajęcia są bardzo ciekawe i mówię to ja, osoba która nie cierpi szkoły. Wróciliśmy do domu i zaczęliśmy przygotowania do melanżu na jachcie starego Alexa. Ubrałam się i byłam gotowa. Po chwili już wszyscy szliśmy na pomost, gdzie czekał na nas Alex.
-Siema, właźcie- weszliśmy na pokład, a potem łódź odpłynęła. Było pełno ludzi, pełno alkoholu i innych używek. Obiecałam Lou, że nie będę piła przez problemy, ale on też mi coś obiecał, a mianowicie, że mnie nigdy nie zrani. Bum! Nie dotrzymał obietnicy, dlatego też nie dotrzymam. Złapałam jedną z butelek Jacka Danielsa i zaczęłam pić.
*narracja  trzecioosobowa*
„Jeden dzień…

Kiedy coś się wali…

On tu…

A ona gdzie w oddali.

Już osobno- nie ma

Wszystkich tych…

Idealnych, wymarzonych chwil.”

Każde z nich cierpi, ale na inny sposób. Ona topi smutki w alkoholu, baluje i się tnie, a on? On nie je, nie wychodzi z pokoju i również zadaje sobie ból, za pomocą ich wspólnej znajomej. Jeden cholerny błąd i całe szczęście się skończyło. Prysło jak bańka mydlana. Jak to mówią: „Każda miłość się rozwala, gdy ktoś trzeci się wpierdala”. W ich przypadku tą trzecią osobą jest Sara. Oboje chcą się wybudzić z tego koszmaru, ale nie potrafią, bo to jest jawa, a nie sen. Ona boi się znowu mu zaufać i nie chce go oglądać, bo się zwyczajnie boi. A on, na wszystkie możliwe sposoby próbuje się z nią skontaktować. Ciągle ma nadzieję, że mu wybaczy i wróci. Nadzieja matką głupich.
-kilka miesięcy później- styczeń-
*Vanessa*
-No proszę chodźcie ze mną- marudziła mi i Tami pod nosem Ava.
-Jak pójdziemy to przestaniesz?- zapytała Tamara, a ja zachichotałam.
-Tak
-No to idziemy- oznajmiłam. Zabrałyśmy stroje i poszłyśmy na jogę, bo Avalon się zapisała, a sama iść nie chce. Po jakiś 10 minutach byłyśmy już na sali do jogi. Poszłyśmy się przebrać, w krótkie spodenki i staniki sportowe. Nie powiem było mi troche zimno dlatego założyłam też bluzę. Założyłam ją też żeby Ava nie widziała moich nadgarstków. Ostatnio brakuje mi już miejsca, dlatego tnę sobie wyżej ręce, ciągle za nim tęsknie. Za tym jak się całujemy, śpimy, czy nawet jak patrzymy na pokemony.
-Jaki ty masz brzuszek- zachwyciła się Ava. Zmarszczyłam brwi, no bo brzuch jak brzuch. Jest normalny. Każda z nich dźgnęła mnie lekko.- umięśniony. – wybuchłam śmiechem.- jak to zrobiłaś?
-Normalnie lubię sport.- na salę wszedł instruktor  i zaczęliśmy ćwiczenia. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk mojego telefonu.
-Proszę to wyłączyć, przeszkadzasz w zajęciach- pokazałam instruktorowi język i wyszłam na zewnątrz. Odebrałam bo dzwonił Matt.
(rozmowa, V- Vanessa, L- Liam)
V- co tam braciszku?
L- Vani, tu Liam
V- czego ty chcesz?!- byłam wściekła.
L- musisz przyjechać, on się wykańcza
V- Liam daruj sobie ok? Myślisz, że mi też jest łatwo?!- zaczęłam krzyczeć.
L- Vani on jest w szpitalu
V- że co?! Zwariował?!
L- ma całe ręce pocięte i przez te kilka miesięcy po twoim wyjeździe nic nie jadł. Przyjedź to ci wszystko opowiem- rozłączył się. Do oczu napłynęły mi łzy. Wbiegłam cała roztrzęsiona do środka i zabrałam swoją torbę.
-Vani co ci się stało?- podbiegła do mnie Tami i przytuliła.
-Ja muszę wrócić na jakiś czas do Londynu, wrócę za kilka dni.- wybiegłam z Sali, nawet się nie przebierając. Szybko dotarłam do domu i spakowałam do plecaka telefon, portfel i tablet. Poszłam wziąć szybko prysznic, a następnie się ubrałam . Już miałam wychodzić, kiedy w progu zatrzymał mnie Alex.
-Co to za akcja z tym Londynem?- rozsiadł się w salonie.
-Wrócę za kilka dni
-Pytam po co tam jedziesz?
-Do taty, a co jesteś zazdrosny?
-Nie, ale cie kocham- przyciągnął mnie do siebie i wpił w moje wargi. Zaczęliśmy się spotykać w połowie grudnia. Próbuję zapomnieć, to dlatego.
-Muszę już iść- wybiegłam z domu i wsiadłam do taksówki, która zawiozła mnie na lotnisko. Kupiłam bilet i przeszłam odprawę. Lot dłużył się niemiłosiernie, cały czas myślałam nad tym co ten idiota wymyślił. Po kilku godzinach byłam już na lotnisku w Londynie, zadzwoniłam jeszcze wcześniej do Liama, żeby po mnie przyjechał.
-Vani, chciałem cie przeprosić za tamto- powiedział kiedy siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do szpitala.
-Dobra, teraz mów co on znowu wymyślił
-Nie mógł się pogodzić z tym, że wyjechałaś. Cały dzień siedział w pokoju i nie wychodził. Jego mama mówiła, że wigilię nic nie jadł i prawie wcale się nie odzywał. Po świętach mieliśmy jechać na próbę, wołaliśmy go, ale nie schodził, dlatego poszliśmy do niego. Drzwi od łazienki były uchylone. Weszliśmy do środka, a tam pełno krwi, a ten leży nie przytomny. Zadzwoniliśmy na pogotowie, no i od tego czasu leży w szpitalu. – po jakiejś godzinie byliśmy pod szpitalem, jebane korki. Wbiegłam do środka.
-Gdzie leży Lou?!- wrzasnęłam.
-A ty jesteś z rodziny?
-Przyjaciółką
-Przykro mi, ale…
-Która sala?!- warknęłam.
-Ona jest ze mną- złapał mnie za nadgarstek Liam i zaprowadził pod salę Tomlinsona. Wszyscy tam siedzieli i patrzyli na niego przesz szybę.
-Vani jesteś- westchnęła Heyley i mnie przytuliła, a za jej przykładem poszła reszta. Wyrwałam im się i weszłam do pomieszczenia, w którym leżał brunet. Był blady, jego skóra tak jak pokój była biała. Usiałam na stołku obok jego łóżka i złapałam go za dłoń.
-Lou- chłopak otworzył oczy i… 
__________________________
Ba da bum! I jak? Co się wydarzy dalej? Jak myślicie??

5 komentarzy:

  1. Szczerze? Nie mam pojęcia co się wydarzy...dzisiaj moja wyobraźnia nie pracuje ;] Mój mózg wziął urlop...haha ;D
    Rozdział zajebisty <3333
    Proszę dodaj szybko kolejny, bo muszę wiedzieć co się wydarzy, ale też nie tak szybko, żebym się pogubiła tak jak ostatnio ;> Dodajesz w zniewalającym tempie rozdziały, że muszę czytać 5 pod rząd! Ale to też dobrze ;)
    Mówiłam, że zajebisty rozdział? A mówiłam już...ale powtórzę to jeszcze raz: ZAJEBISTY! ;*

    Pozdrawiam
    Patty xx

    _______________________________________
    U mnie nowy:
    http://you-and-i-1d.blogspot.com/2013/03/rozdzia-29-nie-chciaem-na-sie.html


    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty ! Dodaj dziaj nastepny plis :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne. Szybko wstawiaj kolejny rozdział!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Lou ;( Ciekawe co będzie z tym Alex'em...?

    OdpowiedzUsuń