czwartek, 21 marca 2013

rozdział 39: łańcuszek

 -Do jakiegoś Louis.
-Czy ty jesteś mądry?! To jej były!- wrzasnęłam na tyle głośno, że Vani się przebudziła.
-Co jest?- powiedziała zachrypniętym głosem. Wyglądała jak sto kilo nieszczęścia.
*Louis*
Jakieś dwa tygodnie temu wyszedłem ze szpitala. Dzwoniłem do Nessie, ale nie odbierała. Siedzieliśmy właśnie z chłopakami i dziewczynami u nas w salonie, kiedy zadzwoniła moja komórka. Na wyświetlaczu pojawił się napis: „Nessie <3”. Szybko nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem urządzenie do ucha.
(rozmowa, L- Louis, J- Jake)
L- Nessie?
J- nie mówi Jake
L- chłopak?
J-  przyjaciel
L- Nessie coś się stało?
J-  Vani jest chora
L-mam przyjechać?
J-  jakbyś mógł
L- dobra, ale gdzie ona jest?
J- Sydney
L- co?! Podaj mi jeszcze adres
J- wyśle ci SMSa
L- dobra to nara
J- no narka- chłopak się rozłączył, a ja szybko pobiegłem na górę się spakować. Nareszcie wiem gdzie ona jest i mogę ją odwiedzić. Do mojego pokoju wbiegli wszyscy.
-Gdzie ty się wybierasz?- zapytała Sara. Posłałem jej złowrogie spojrzenie, gdyby dała mi spokój to bym nie zdradził Nessie i teraz nie musiałbym lecieć do Sydney.
-Nie twoja sprawa- rzuciłem oschle. – Liam zabukuj mi bilet do Sydney- powiedziałem i dalej się pakowałem.
-A po co tam lecisz? – głupie pytanie Hazz. Pomyślałem.
-Do Nessie
-Ona jest w Sydney?!- zdziwiła się Heyley.
-No jest i jest chora. Zabukowałeś?
-No, lot masz za godzinę może być?- uśmiechnąłem się. Położyłem rękę na jego barku i powiedziałem tylko : „dzięki stary”. Złapałem torbę i pobiegłem do garażu. Wsiadłem w samochód i pojechałem na lotnisko droga zajęła mi 30 minut, potem odprawa i już siedziałem w samolocie. Lot przespałem, a obudziłem się dopiero na miejscu. Ten cały Jake wysłał mi SMSa z jej adresem. Wsiadłem w taksówkę i pojechałem pod jej nowy dom. Po upływie około 25 minut kierowca zatrzymał się przed kamienicą. Zapłaciłem i wszedłem do środka. Na korytarzu można było usłyszeć kłótnię, dlatego tam poszedłem.
-Jesteś idiotą myślisz, że mi jest łatwo?!- krzyczała jakaś blondynka, na jakiegoś bruneta.
-Ava przecież możesz powiedzieć- chciał ją przytulić, ale się odsunęła.
-Nie mogę- z jej oczu zaczęły spływać łzy. Minęła mnie i zbiegła na dół. Chłopak złapał się za głowę, a chwilę później przyłożył dłonią w ścianę, z cegieł.
-Kurwa- mruknął.
-Siema, nie wiesz gdzie mieszka Nessie? – chłopak popatrzył na mnie.
-Na samej górze, po prawej stronie. Drzwi otworzy ci Jake, albo Tami- powiedział jakby od niechcenia.
-Dzięki- ruszyłem dalej schodami na górę. Zapukałem, a drzwi otworzyła mi dziewczyna o brązowych włosach do piersi, z okularami na nosie. Ubrana była w krótkie spodenki i niebieską bokserkę. Na twarzy gościł jej grymas.
-Jesteś Louis, no nie?- kiwnąłem niepewnie głową kilka razy w górę i w dół. – wchodź- zaprosiła mnie gestem dłoni do środka.
-Gdzie Nessie?
- Prosto i w prawo- pokazała ręką, a sama poszła do kuchni. Szedłem tak jak mi kazała. Pchnąłem niepewnie drzwi i co widzę? Jakiś chłopak siedzi przy niej i ją przytula. Byłem wściekły. Odchrząknąłem głośno, a chłopak na mnie popatrzył i się uśmiechnął.
-Siema, Jake – wystawił do mnie rękę, którą od niechcenia uścisnąłem.
-Louis- odburknąłem.
-To ja pójdę do Tami. Trzymaj się Vani- wyszedł z jej pokoju, a ja przysiadłem na jej łóżku. Wyglądała paskudnie. Włosy potargane, oczy załzawione, wokół jej łóżka pełno zużytych chusteczek. 
-Nessie?- szepnąłem jej na ucho.
-Louis co tu robisz?- powiedziała zachrypniętym głosem. Nie czekając dłużej położyłem się obok niej i ją przytuliłem. Nie stawiała oporów, chyba z braku sił. Wtuliła się we mnie bardziej. – skąd wiedziałeś gdzie jestem?- popatrzyła prosto w moje oczy. Nie mogę jej znowu okłamać, bo mi nigdy nie wybaczy.
-Twój kolega dzwonił. Coś ty robiła, że jesteś chora?- zaśmiała się.
-Siedziałam na deszczu przez 3 godziny. Przez jednego dupka. – odsunąłem się troche od niej i popatrzyłem na nią z przerażeniem. Chyba nie mówi o mnie? Brunetka chyba to zauważyła, bo się lekko uśmiechnęła. – to nie przez ciebie, tylko przez Alexa- nie wiem kto to, ale teraz jestem w stanie go zabić, za to że przez niego cierpi i jest chora. Co za palant. Przypomniało mi się.
-Nessie mam coś dla ciebie na urodziny- wyjąłem z kieszeni pudełko, które jej podałem. Jej oczy się zaświeciły. Otworzyła wieko i się uśmiechnęła.
-Piękny, dziękuję- pocałowała mnie w policzek. – założysz mi?- kiwnąłem pionowo głową, że się zgadzam.  Podała mi łańcuszek, a potem odwróciła się do mnie plecami. Zgarnąłem jej włosy na lewą stronę i zapiąłem wisiorek. Potem pochyliłem się i musnąłem jej obojczyk. Odwróciła głowę i spojrzała na mnie. Zagryzła dolną wargę i się lekko uśmiechnęła. Wiedziałem do czego zmierza, usiadła naprzeciwko mnie. Złapałem ją za policzek i przyciągnąłem bliżej swoich ust. Już miałem ją pocałować, ale… 
____________________________________
rozdział 39 boziu dużo już ich troche, a mam do tego opowiadania jeszcze duże plany XD. dzięki że się podpisujecie anonimki ;P jak tam rozdział? wiem troszke krótki, ale pisany na szybko. właśnie wróciłam z urodzin- wiem wcześnie, ale nie chciało mi sie tam siedzieć =]. piszcie co myślicie ;**

4 komentarze:

  1. Zabić cię za taki moment.? O.O
    Boski rozdział ! *_________*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Szybko wstawiaj kolejny!!!!

    Lily

    OdpowiedzUsuń
  3. Beże genialny! Juz nie moge się doczekać next'a ! Wstawisz dzisiaj ? Plosie ???
    Pozdr.Karolaaa Buziaki xx.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega rozdział. Dawaj next.

    OdpowiedzUsuń