poniedziałek, 25 lutego 2013

rozdział 26: gorączka



-kilka tygodni później-
*Louis*
Dobra no to chwila prawdy. Właśnie za 30 minut zaczynamy to całe przedstawienie. Heyley i Emma pracują jeszcze nad makijażem aktorów. Erik się drze. A Nessie gdzieś wybyła. Ciekawe gdzie jest? Postanowiłem jej poszukać.
-Emma, gdzie Nessie?
-Nie wiem.
-Ahm, dzięki- poszedłem dalej. Chodziłem po całych zakamarkach teatru. Kiedy przychodziłem obok pokoiku woźnego usłyszałem dobrze znany mi głos. Nessie śpiewała piosenkę z przedstawienia. Uchyliłem drzwi, siedziała z zamkniętymi oczami i śpiewała. – zaśpiewaj tak na scenie, a dostaniesz duży aplauz. – odwróciła się i delikatnie uśmiechnęłam.
-Długo tu stoisz?
-Nie, przyszedłem bo mi się nudziło- zaśmiała się pod nosem.
-To chodź coś porobić- złapała mnie za rękę i poszliśmy usiąść na krzesłach. Obok Emmy i Heyls. –trzymaj- podała mi woreczek z tymi małymi cukierkami. Potem wzięła kilka i zaczęła rzucać w stronę Raynera. Kiedy się odwracał, udawaliśmy że rozmawiamy.
-Okay, zaczynamy!- i tak wyszliśmy na scenę. Zaczęła się nasza przygoda z teatrem, która skończyła się też szybko. Po jakiejś godzinie doszliśmy do sceny finałowej, czyli jak ja książę Louis William Tomlinson, mam pocałować i wy budzić królewnę Śnieżkę Nessie Bell. Pochyliłem się nad szklaną trumną. Uniosłem jej głowę, a potem wpiłem w jej usta. Odwzajemniła. Potem wsiedliśmy na białego konia i odjechaliśmy. Potem wszyscy wyszli na scenę i się ukłoniliśmy. Dostaliśmy duże brawa. Potem przebraliśmy się w normalne ubrania i pojechaliśmy z chłopakami, Sarą, Heyls i Em do klubu. Po drodze spotkały nas fanki. Zrobiliśmy sobie z nimi zdjęcia, rozdaliśmy kilka autografów i odpowiedzieliśmy na kilka pytań.
-Louis, czy ty i Vanessa jesteście razem?- popatrzyłem na nią i wybuchnęliśmy śmiechem. Inni byli zdezorientowani.
-Przyjaźnimy się- złapałem ją za nadgarstek i weszliśmy do środka.
-Idziemy się napić?
-Pewnie- zamówiliśmy sobie po drinku i poszliśmy tańczyć. Oplotła rękoma moją szyję, a moje dłonie powędrowały na biodra brunetki. Tak tańczyliśmy resztę wieczoru.
-kwiecień 26-
*Vanessa*
Dziś po raz pierwszy chciało mi się wstać, bo dziś jest ten dzień. Kończę liceum! Nareszcie. W tym dniu odbierzemy świadectwa. Przyjdzie tata i Emi, a ja muszę wygłosić przemówienie. Troche dziwne, bo nie uczę się za dobrze. Wstałam i złapałam ubrania, które leżały na krześle. Poszłam do łazienki. Naga weszłam do kabiny prysznicowej. Namydliłam się żelem, a potem odkręciłam zawór z letnią wodą. Strużki spływały wzdłuż mojego ciała. Wytarłam się ręcznikiem, a potem nałożyłam to.  Wysuszyłam i rozczesałam włosy, potem lekko pomalowałam rzęsy i usta. Złapałam moją torbę, w której były jeszcze 3 zeszyty i długopis. Mamy pierwsze 3 lekcje, a potem zakończenie. Mimo, że jesteśmy w Londynie to pogoda dzisiaj dopisuje. Zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli już przy śniadaniu.
-Hej i jak wyglądam?- przyjęłam pozę modelki, a z ust zrobiłam dziobek.
-Ślicznie, jak przemówienie?- oj tatuś, tatuś. Już ja coś wymyślę, nie miałam czasu.
-Dobrzeee- usiadłam do stołu i poczęstowałam się jedną kanapką. Upiłam soku. – to co jedziemy?
-Zaraz jeszcze wasze togi- Marry podała nam te stroje starożytnych bogów. No proszę coś jednak zapamiętałam. Haha. Zabrałam 5 „sukienek” i wsiedliśmy wszyscy do auta Matta. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Zaniosłam wieszak do pani z biblioteki, bo to ona przygotowuje całą akademię.
-Vani, jak przemówienie?
-Świetnie- uśmiechnęłam się sztucznie i wyszłam. Poszłam od razu na plastykę. Usiadłam z Lou. – hej
-Siemka- dał mi buziaka w policzek.
-Dobrze dziś malujemy to co chcemy. To co wam się podoba- oznajmiła z bananem na twarzy pani Estela. Wyjęliśmy farby i pędzle. Zaczęłam mazać po kartce.
-Co malujesz?- maznął mi pędzlem nos.- ops przepraszam- zaczął się chichrać.
-Wybacz to przez przypadek- zrobiłam mu czerwoną krechę na czole.
-Nessie, nie daruję ci tego
-Przecież lubisz czerwony- tak zaczęliśmy się bawić w farbami. Cała klasa i oczywiście nauczycielka zaczęli się z nas śmiać. Byliśmy kolorowi, przynajmniej te ciuchy wyglądają lepiej. Po zajęciach poszliśmy na geografię. Nie uważałam kompletnie, wliczając nawet to co mówił do mnie Zayn. Pisałam przemowę. To samo robiłam na biologii. Na 4 lekcji poszliśmy do pani z biblioteki, ubraliśmy togi i te śmieszne czapki. Wyszliśmy na tył szkoły, bo tam miała odbyć się uroczystość. Zajęliśmy krzesła, które oczywiście były podpisane. Dyrektor zaczął czytać nazwiska, wrzeszczeliśmy jak głupki kiedy po świadectwo szedł Matt, Bartek, Emma, Heyls, Li, Zayn, Niall, Louis i Harry. Na końcu miałam iść ja.
-Vanessa Bell- wstałam i podeszłam. Podał mi rękę i wręczył rulonik. Stanęłam przy pulpicie i popatrzyłam na nich. Zaczęłam się zastanawiać po co pisałam tą mowę? Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam.
-Siema! Miałam mowę, ale jest mi ona nie potrzebna. Skończyliśmy właśnie szkołę, zakończyliśmy jeden etap naszego życia, tylko po to żeby zacząć kolejny. To tu przeżyliśmy najlepsze lata naszego życia. Poznaliśmy nowych przyjaciół, najlepszych. Zakochaliśmy się. Mieliśmy różne odpały, kłopoty, kłótnie, ale było warto, bo jestem szczęśliwa że was poznałam. Chociaż dobre będą też studia. Te balangi w akademikach i … może lepiej nie będę wymieniać- wszyscy się zaśmiali- chodzi mi o to, że jestem bardzo wdzięczna nauczycielom, dyrektorowi, pracownikom szkoły , tacie, Emi, Louisowi, Mattowi, Bartkowi, Davidowi, Emmie, Heyls, Zaynowi, Niallowi, Liamowi, Harremu i wam za to, że te kilka lat było jednymi z najlepszych. Gratulacje absolwenci skończyliście szkołę!!- można było słyszeć piski, brawa. Potem tradycyjnie zdjęliśmy czapki i rzuciliśmy w niebo. – zeszłam ze sceny i poszłam do znajomych i rodziny. Przytulaliśmy się.  
-Vani, jedziemy do mnie na kilka dni. Za jakieś 2 dni. Jedziesz nie?- zapytał Hazz.
-No pewnie, że jedzie- uprzedził mnie z odpowiedzią Tommo. Potem zdjęliśmy te kaftany i robiliśmy fotki. Po powrocie do domu, przebrałam się w coś luźniejszego.
-Vani, jedziemy do rodziców Emilly. Jedziesz? – zawołał z dołu tata.
-Nie, zostanę.
-Ja też- wrzasnęła Heyls.
-My jedziemy na obóz- oznajmił Matt. Nagle zakręciło mi się w głowie. Potem było mi gorąco. Zmierzyłam temperaturę 39,9 o Fuck jeszcze mi grypy brakowało w wakacje.
-Vani, dzwonił Liam. Powiedział, że mamy przyjść do nich na noc.
-Okay- włożyłam do torby kilka ubrań i razem z rudą poszłyśmy do chłopaków. Kiedy byliśmy już w ich salonie, od razu położyłam się na sofie.
-Co ci?- zapytał Zayn, który siedział na fotelu.
-Mam gorączkę- wydusiłam z siebie.
-Lou, Vani jest chora!- wydarł się Horan. Po kilku sekundach na dole znalazł się Tomlinson. Dotknął mojego czoła, a potem poszedł do kuchni.
*Louis*
Nessie ma gorączkę. Poszedłem zrobić jej herbaty i w między czasie zadzwoniłem do Bartka, odebrał po dwóch sygnałach. Mieli zaraz po rozdaniu świadectw jechać na obóz piłkarski.
(rozmowa, L- Louis, B- Bartek)
B- co tam stary?
L- Nessie ma gorączkę
B- to jej pilnuj, bo szajba jej odbija. Serio. Daj jej jakieś tabletki i pilnuj.
L- okay dzięki- włożyłem powrotem komórkę do kieszeni i zaniosłem napar przyjaciółce.
-Dzięki, jesteś kochany- usiadłem obok, a ona oparła głowę na moich kolanach. Chłopaki siedzieli obok. Heyls na kolanach Li. Oglądaliśmy film. – patrz jak ładnie pada- wskazała na okno, za który rozpadało się. Lało jak z cebra. Było już po 22 chłopaki już prawie spali, ja też. Zasnąłem. Obudził mnie huk, otworzyłem oczy i zobaczyłem, że Hazz spadł na ziemię.
-Gdzie Vani? – zapytał Horan. Zacząłem się rozglądać i jej szukać. Reszta też. Drzwi wejściowe były uchylone. Wybiegliśmy wszyscy i stanęliśmy na ganku. Rozpadło się nie na żarty. Na środku ulicy stała Nessie. Tańczyła, a miała na sobie krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Przebrała się wcześniej, bo było jej za ciepło. Nie czekając ani chwili dłużej podbiegłem do niej.
-Nessie, chodź do domu. Jest zimno- złapałem ją za nadgarstek.
-Najpierw ze mną zatańcz- była cała rozpalona.
-Zatańczymy w domu
-To mnie pocałuj- uśmiechnąłem się, wywołując u niej to samo zjawisko na ustach. Przyciągnęła mnie do siebie i wpiła w moje usta, odwzajemniłem. To był inny pocałunek niż do tej pory, bardziej namiętny. Z przed domu można było usłyszeć, jak reszta się wydziera. To pierwszy raz kiedy się przy nich całujemy.
-No w końcu!- krzyczeli na zmianę i gwizdali. Dziewczyna oderwała się od moich warg, wtuliła w moje ramiona. Obiołem ją i zaprowadziłem do domu.
-Ludzie, ileż można było czekać na tego buziaka?- wypalił Malik. Chłopie jakbyś wiedział ile razy my się już całowaliśmy. Haha, ale nie wiesz.  Nessie przebrała się w suche ubrania i położyła się do łóżka, a ja obok niej. 
-Włącz jakąś bajkę- poprosiła. Wstałem i włączyłem Pokemony. Zająłem poprzednie miejsce. Oglądaliśmy, a z czasem zasnęliśmy.
____________________________
I jak? Nie wiem kiedy pojawi się następny, bo muszę poprawić 5 ocen! I to z przedmiotów, które są moim osobistym koszmarem ;/ dzięki, że potraktowaliście mnie poważnie. Do zoba miśki <3

3 komentarze:

  1. Meeeega słodkie :-*
    Wstawiaj kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka słodka *-* Chcę żeby już ze sobą byli. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. hahh pokemonyXD Moja ulubiona bajka z dzieciństwa:P Słodziutka ta końcówka:)

    OdpowiedzUsuń