sobota, 16 lutego 2013

rozdział 22: walentynki



*Vanessa*
Obudził mnie jakiś huk. Otworzyłam oczy, rozejrzałam się. Zaczęłam śmiać się jak durna. Louis leżał na ziemi, z niezadowoloną miną i groził mi palcem.
-Jak mogłaś zrzucić Alladyna z łóżka?!- wrzasnął.
-Ej, to mój pałac- wgramolił się powrotem na moje łóżko. Chwyciłam telefon i sprawdziłam godzinę. – 7 wstajemy. – już miałam wstać, ale Tommo mnie złapał i znowu leżałam. Potem zaczął nawijać sobie moje włosy na palce.
-Masz takie fajne włosy, obiecaj że ich nigdy nie zetniesz- powiedział poważnym tonem.
-Obiecuję- uśmiechnął się, a potem zaczął całować. Najpierw po szyi, a potem w usta. Po chwili zrzuciłam go z siebie. Wstałam z łóżka i poszłam go garderoby, wybrałam ciuchy i udałam się do łazienki. Tam wzięłam prysznic i ubrałam się. Rozczesałam włosy i wróciłam do Alladyna. – to co idziemy?
-Nie, najpierw się przebierz bo paski noszę tylko ja.- założył ręce na piersi.
-O łe, łe – udawałam, że wycieram łzy- rusz się- złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi. Powoli zeszliśmy do kuchni. Emilly dziś robiła śniadanie. – hej
-Cześć, siadajcie i zajadajcie- podała nam kanapki i sok.
-Heyls u Liama?
-Tak- uśmiechnęła się blondynka. Po śniadaniu, włożyłam naczynia do zmywarki. Poszliśmy ubrać kurtki i buty. Wyszliśmy z domu. Lou obiął mnie ramieniem, a ja go w pasie. Po 5 minutach byliśmy już w jego domu.
-To ja się skoczę przebrać- uśmiechnęłam się. Niebieskooki pobiegł do góry, po schodach. Usiadłam w salonie przed TV i włączyłam MTV leciał akurat teledysk will.i.am` a i Britney Spears Scream & Shout. Jedyne co ogarniam z tej piosenki to „Britney, bitch”. Na dół zszedł Hazz.
-Siema- ziewnął.
-Hej
-A zrobisz może mi śniadanie?
-Że co mam robić!?- wydarłam się. Harold posmutniał i popatrzył na mnie oczami kota, ze Shreka – niech ci będzie- wstałam z sofy i poszłam do kuchni. Loczek usiadł na jednym stołku. – chcesz płatki, czy kanapki?
-Hm… kanapki, ale z serem, sałatę, szynką, ogórkiem i pomidorem. O i sok, ale jabłkowy
-Nie za dużo tego?- zielonooki się tylko uśmiechnął, a ja wzięłam się do robienia śniadania. Po chwili do kuchni zbiegł Niall, Zayn, Liam i Heyley.
-Vani wiesz, że cie kocham?- uśmiechnął się blondas.
-Pierwszy i ostatni raz robię wam śniadanie! Jasne?!- przytaknęli głowami, podałam im talerze z kanapkami. Do szklanek nalałam soku.
-Nessie idziesz?- zapytał Tomlinson, który stał oparty o futrynę drzwi. Był ubrany jak ja.
-No, mamy dwóch Tomlinsonów w domu- zaśmiał się Malik. Wyszliśmy z kuchni i poszliśmy do garażu. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do sklepu. Muszę kupić dekoracje. Lou zaparkował, a potem zakluczył samochód. Wzięliśmy wózek i weszliśmy do sklepu. Wrzucaliśmy do koszyka chipsy, napoje, balony, serpentyny. Po jakiś 30 minutach poszliśmy do kasy, zapłaciliśmy i wyszliśmy ze sklepu. Zapakowaliśmy wszystko do wozu, łącznie z nami i zajechaliśmy pod szkołę. Heyley, Emma i chłopaki już byli.
-Ej, a kto będzie dmuchał te balony?- spojrzałam na Em. Ma racje nie nadmuchamy ich wszystkich we trójkę.
-Pójdę do dyra- westchnęłam i zrobiłam to co powiedziałam. Poszłam do gabinetu i załatwiłam z dyrektorem, żeby zwolnił chłopaków, to jest: Louisa, Nialla, Matta, Zayna, Hazze, Li, Davida i Bartka. Żeby nam pomogli. Kiedy wróciłam powiedziałam mi o tym i poszliśmy na salę gimnastyczną. Mamy dwie sale więc, nie musimy się bać, że dekoracje zostaną zniszczone. Zaczęliśmy od wieszania serpentyn, potem nadmuchiwaliśmy balony. Niektóry tylko helem, resztę normalnie. Zawiesiliśmy też disco kulę i ustawiliśmy konsole do DJ` a. Skończyliśmy około 18.00. Jedzenie naszykujemy jutro, bo Niall by jeszcze wszystko zjadł. Potem pojechaliśmy do domów. Byliśmy zmęczeni, bo prawdę mówiąc wygłupialiśmy się jak małe dzieci. A skutkiem tego  moje włosy stoją na wszystkie strony. Zachciało im się kurna doświadczeń z fizyki. Głupole, ale i tak ich kocham.
-Vani, chodź dziś jedziemy zdjąć twój gips- ojciec zapakował mnie do auta, nawet nie patrząc jak wygląda jego córka. Po kilku minutach byliśmy już pod szpitalem. Nie czekaliśmy długo, bo po chwili siedziałam już u chirurga. Przeciął gips i kazał nosić opaskę. Wyszłam i dopiero teraz mój tatuś się opamiętał- jak ty wyglądasz?!
-Robiliśmy salę na imprezę walentynkową- tato się zaśmiał i pojechaliśmy do domu. Umyłam się i przebrałam w piżamę. Położyłam się spać.
-rano-
*Louis*
Dziś walentynki. Wstałem i doprowadziłem się do normalnego stanu. Poszedłem do domu Nessie. Drzwi otworzył jej ojciec. Zaraz po zdjęciu butów, poszedłem do kuchni.
-Wie pan jak się robi naleśniki?- zapytałem. Mężczyzna popatrzył na mnie jakoś dziwnie- chcę zrobić Nessie śniadanie- uśmiechnął się i zaczął wszystko wyjaśniać. Po zrobieniu masy i upieczeniu kilku naleśników. Wyciąłem z nich serca. Przyozdobiłem bitą śmietaną i owocami. Nalałem do szklanki soku, a wszystko położyłem na tacy. Tata mojej przyjaciółki zrobił podobne śniadanie Emi, tylko że zamiast naleśników była jajecznica i tosty. Na około talerza były te małe pomidorki i inne takie. Ze śniadaniem poszedłem do jej pokoju. Przysiadłem na brzegu łóżka i pocałowałem ją. Uśmiechnęła się.
-Jeszcze chwilkę pośpię, Lou- mruknęła.
-Wstawaj, bo śniadanie ci wystygnie- jej powieki się uniosły i usiadła.
-Zrobiłeś mi śniadanie?- zdziwiła się.
-Twój tata mi troche pomógł. Nauczyłem się robić naleśniki, a teraz zjadaj- położyłem tacę na jej udach.
-Zjedz ze mną, proszę- popatrzyła tym swoim wzrokiem, przez którego nie mogę odmówić. Przesunęła się, a ja usiadłem po jej prawej stronie. Zajadaliśmy się naleśnikami. Po skonsumowaniu brunetka poszła z ubraniami do łazienki. Wróciła po jakiś 15 minutach ubrana w coś  takiego. – idziemy?
-Ta, chodź- złapałem ją za rękę i poszliśmy do szkoły.
-po lekcjach-
Po zajęciach rozeszliśmy się do domów, w celu przygotowania na imprezę.
*Vanessa*
-Heyls, a ty co ubierasz?- zapytałam wchodząc do mojej garderoby, dziewczyna pomagała mi wybrać ciuchy. Bo jak to mówiły mi dzisiaj z Em:” chyba nie pójdziesz w spodniach”.
- To -pokazała mi wieszak, na którym była zawieszona jej kreacja.
-Ładne, a co powiesz na to?
-Śliczne, ubieraj się. Potem zrobimy makijaż i włosy- poszłam posłusznie do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Ubrałam się i wróciłam do pomieszczenia, w którym była moja siostry.
-Hej, Kells. Co tam?
-Nic, mogę wam pomóc?
-Pewnie, chodź rozczesz Vani włosy, a ja ją pomaluję. – po kilkunastu minutach miałam już gotowy make- up. Włosów nie trzeba było upinać, bo miałam kapelusz. Potem z pomocą Kelly przygotowałyśmy Rudą. Kiedy skończyłyśmy, zeszłyśmy na dół. Chłopaki pindrzyli się przed lustrem. Matt poprawiał włosy, David koszulę, a Bartek męczył się z krawatem. Komedia. Do domu, weszła Emma. Kidy to zobaczyła zaśmiała się.
-To co idziemy?- zapytała blondynka. Ubrana była w niebieską sukienkę, bez ramiączek. Na górze miała sweterek, a na nim płaszczyk. Na nogi wsunięte czarne szpilki.
-No chwila, muszę ubrać ten krawat.- zaczął marudzić blondyn. Znudzona już trochę, tym przedstawieniem podeszłam i zawiązałam mu ten dodatek. Ubrani wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Matta. Po przyjeździe przyszykowaliśmy jedzenie. Ludzie zaczęli się już schodzić. Carlos włączył piosenkę. Na salę weszli chłopcy i Sara. Wszyscy byli ubrani w garnitury i krawaty. Lou jako jedyny miał go koloru czerwonego. Podeszli do nas.
-Nessie chodź tańczyć- złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę parkietu. Zaczęliśmy się bujać w ryt muzyki. Kątem oka widziałam Sarę. Na jej twarzy malowała się zazdrość. Można powiedzieć, że była gotowa mnie udusić. Miała na sobie zielona sukienkę i tego samego koloru buty. Po kilku piosenkach poszliśmy się napić ponczu, a potem powrotem na parkiet. Tommo ściągnął mi kapelusz z głowy i przymierzył.- i jak wyglądam?- zaczął pozować, a ja zaczęłam się chichrać.
-Nie obraź się, ale ja w nim wyglądam lepiej. – zdjęłam mu nakrycie głowy i sama je znowu włożyłam. Całą noc świetnie się bawiliśmy. Około godziny 24 ludzie zaczęli się już zbierać.  





_____________________________________________
rozdział jest troche spóźniony, ale nie miałam jakoś weny. Dziś się spięłam i coś tam napaćkałam. Ocenę pozostawiam wam miśki. Dzięki za poprzednie komentarze i mam nadzieję, że pod tą częścią też pojawią się jakieś komy. Dzięki też za wejścia, to dużo dla mnie znaczy. 

4 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się ten rozdział. Uwielbiam Nessie i Louisa, ale Sary nie cierpię. Jest wredna, ale zazwyczaj w każdym opowiadaniu jest czarny charakter. Zapewne będę jeszcze odwiedzać Twojego bloga.
    Pozdrawiam
    Leighton xx

    ~~~~~ Byłabym też wdzięczna za wyrażenie opinii na temat:
    http://i-know-it-is-more-than-friends.blogspot.com/
    Dopiero zaczynam i chciałabym poznać co inni sądzą na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski i bardzo ciekawy. Masz wielki talet ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. [spam]
    "Dopiero po chwili zrozumiałam, że przez większość czasu wstrzymywałam oddech. Bałam się Fleur i żałowałam, że powiedziałam jej o tym, co widziałam wczorajszego wieczoru. Już od samego rana wiedziałam, że ten dzień będzie należał do tych gorszych. Zwłaszcza, że nikt nie wiedział o moich urodzinach."
    Zapraszam na nowy rozdział, który pojawił się na blogu http://sick-mad-sad.blogspot.com/. Zachęcam do wyrażenia szczerej opini na temat rozdziału.
    Pozdrawiam Elle

    OdpowiedzUsuń
  4. Nessie i Lou są tacy słodcy. Mogę mieć do Ciebie prośbę? Nie dawaj linków do ubrań, po prostu je opisz ;) Zajmie Ci to maksymalnie 2 zdania. Przepraszam no, po prostu tego nie lubię.
    jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie could-freeze-this-moment-in-a-frame.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń